Taki Lajf!

Poznaj tajemny slang mojej rodzinki!

Gdy siadam z braćmi i wspominamy dzieciństwo, zawsze przedrzeźniamy, kto i w jaki sposób coś powiedział – np. babcia albo wujek. Pewnie gdyby powtórzyć to obcym ludziom, nie zobaczyliby śmiesznego, drugiego dna słów. Dziś te wyjątkowe dialogi z objaśnieniami! ;) 

Raaamzik! Gierary hir! (Ramzik, wynoś się stąd) – moja babcia, która pracowała kiedyś w Chicago tak właśnie wyganiała na dwór swojego psa, gdy za bardzo rozrabiał w jej kuchni.123 (2)

Zaraz kura dam parę garści! (groźba: zaraz dostaniesz lanie!) – wiecie, że jeden mój śmieszny wujek co drugie słowo wplata wyraz „kura”? Ponoć kiedyś w dzieciństwie zaciął się i ta kura mu została na zawsze. Jak „on kura da parę garści”, to znaczy, pewnie jest zły i da klapsa niegrzecznym dzieciakom.

No cooo, jest dzieeckoo, niech się choowa (niech się wychowuje, rośnie) – tak odpowiedziała kiedyś babcia na pytanie, co słychać po tym, jak wujkowi urodził się synek. Dziś zawsze, jak któryś z moich braci pyta mnie, co u mnie, mówię naszym językiem – no coo, jest dziecko, niech się choowa!:)

123 (1)

Judytka, weź to wynieś tam do garbecia (śmietnika) – i tu znów amerykańska naleciałość mojej babci – garbeć to u niej kosz na śmieci.

Na czekoladkę! – tak zawsze mówił nam dziadek, gdy dostawaliśmy kieszonkowe. Teraz, gdy dajemy sobie z braćmi jakąś kasę albo cokolwiek, mówimy z przekąsem „na czekoladkę!”.

Płynie kura statek. I statku kura nie ma. To historia kura jest na faktach autentycznych. – tak wujek od „kury” opowiadał fabułę filmu „Statek widmo” (i były to fakty autentyczne ;))123 (3)

Jurek! Weź zrób z nimi porząąądek! (Jurek uspokój ich!) – skarżyła się tacie moja mama, gdy z braćmi za mocno rozrabialiśmy.

Wsie kolejarze! Hie-hie-hie! (tłum. wszyscy jesteśmy z rodziny kolejarskiej !) – nie wiem, czy wiecie, mój tato, dziadek i babcia pracowali na kolei:) Dawniej rodziny konduktorów czy kasjerów biletowych jeździły pociągami zupełnie za darmo. Wystarczyło pokazać dokument, żeś dzieckiem kolejarza i jechałeś w Polskę. „Wsie kolejarze” (wszyscy kolejarze) krzyknęła raz moja babcia do konduktora, by darował sobie szczegółowe kontrole, gdy ona jedzie z wnuczkami do domu. Dziś mówimy tak do siebie z braćmi, by powspominać tamte pociągowe przygody z dzieciństwa.

dzieci

Ksiadz babę ma! – opowiadałam Wam już, że w czasie ostatniej pasterki jakiś pijany jegomość krzyknął tak na cały głos w kościele. Plotki o kochance księdza krążą już od dawna po moim rodzinnym mieście. Ale od pasterki, gdy witamy się z braćmi, to nie ma, że cześć, czy co słychać, tylko nasze porozumiewawcze „ksiądz babę ma!”.

Ekstra jest mieć taki taki tajemny język, którym rozmawiasz z braćmi. Macie taki w swojej rodzinie?

Ps. Moja przyjaciółka, mama dwóch malutkich chłopców powiedziała mi ostatnio, że będzie chciała mieć jeszcze trzecie dziecko. Moim zdaniem najlepszy prezent jaki można dostać od rodziców to właśnie rodzeństwo! ;)

Nowy folder26aa

Zdjęcie otwierające: Pikolina