Sukces bloga w PÓŁ roku?
Wczoraj minęło dokładnie 6 miesięcy, odkąd z dziecięcą radością opublikowałam tu swój pierwszy tekst. Ta strona oraz ludzie, którzy wokół niej istnieli, są moim osobistym sukcesem.
Do dziś nie mogę uwierzyć we współczesną blogkulturę. Jak to jest, że jacyś autorzy piszą, co myślą, a ich teksty chcą czytać tysiące. I choćbym miała już miliony czytelników, zawsze będę przecierać oczy ze zdumienia – że blog może tak przyciągać i motywować. Bardziej nawet, niż książka czy gazeta…
Przez 6 miesięcy powstało tu 96 wpisów i pojawiło się 2 166 Waszych i moich komentarzy. Fanpage polubiło od tamtego dnia 2 800 osób.
Blog był jednak czymś więcej niż tylko dobrymi statystykami i pisaniną jakiejś niespełnionej pani dziennikarki, która chciała od życia trochę więcej. Był i jest próbą charakteru – wiary w siebie (czy mi się uda, skoro nie zamierzam podlizywać się znanym blogerom?) i w swój talent.
Pojawiłam się w Rankingu Wpływowych Blogerów Tomka Tomczyka jako Nadzieja Roku. Jestem w finałowej trójce konkursu Onet Blog Roku (kategoria Lifestyle). Uścisnęłam nawet rękę fantastycznej Dorocie Wellman w studiu TVN Style. A w najbliższy wtorek wraz z Pikoliną i naszymi facetami jedziemy na wielką galę Onetu. Będę trzymała kciuki za nas i wszystkich naszych konkurentów i ulubieńców - Zabij Grubasa oraz Kulturą w płot.
To była także próba przyjaźni. Kasi (Pikoliny), która wspólnie ze mną cieszyła się każdym nowym czytelnikiem na blogu. I która dniami i nocami myślała, jakimi zdjęciami i grafikami Was zaskoczyć. Cieszę się, że pewnego dnia zastąpiła mi drogę, oznajmiając: „Ok, ty sobie pisz tego bloga, ale ja chcę ci robić foty – nie ma innej opcji, razem podbijemy świat!”. Bez niej nie miałabym w sobie tyle powera każdego dnia.
Umocniłam też inne przyjacielskie więzi. Ten blog technicznie ogarnęła i podpięła pod wszystkie dziwnie brzmiące wtyczki Aga z buuby.pl, którą znam już 21 lat. Nasza przyjaźń przeżywa różne wzloty i upadki, czasem dziecięcą radość, czasem złość na siebie, ale to, co dobre w tej niemal siostrzanej relacji na szczęście zawsze bierze górę.
Poznałam pełną ciepła i dobroci Anię z Bliźniaczek w akcji, z którą spędziłam długie godziny na wirtualnych rozmowach. Mało dziś już jest takich ludzi, którzy patrzą na świat tylko sercem.
Zakumplowałam się z Nishką, kochaną i mądrą osobą, o znajomości z którą jeszcze rok temu mogłam jedynie pomarzyć. Choć niektórym nie w smak jest nasza przyjaźń, mam nadzieję, że będziemy dalej ją pielęgnować i wesoło śmiać się z różnych zazdrośników.
Gdyby nie blog, nie poznałabym też (na żywo lub wirtualnie) cudownych, współczesnych mam (również blogerek) - Malwiny z Bakusiowa, Kamili z Olomanolo, Justyny z Flow Mummy oraz Szalonookiej Hani.
Przyznam Wam, że nie chcę mieć tu zbyt wielu przyjaciół - bo jak mówią niektórzy, przyjaźń w czasach blogkultury nie ma zbyt wielu szans. Tam, gdzie liczą się pieniądze, wpływy i kampanie, nie ma miejsca na szczerość. O tym też zdążyłam się już przekonać. Poznałam blogerskie wojny podjazdowe, fałsz. Człowiek uczy się całe życie, a raz popełnione błędy dają do myślenia. Za zasadę na przyszłość obrałam sobie szczerość i unikanie blogiń wojny:)
Dziś przy tej miłej okazji prezentuję Wasze ulubione zdjęcia z ostatnich miesięcy, oczywiście wszystkie od Pikoliny:)