nieCodzienność

Żudit w programie „Zerwane więzi”.

Do tego tekstu natchnął mnie standardowy w czasach Facebooka dialog koleżanek z pracy. Jedna zarzuciła drugiej:

– „Ale po co ci aż 600 znajomych na Fejsie? Przyjmowałaś do ich grona każdego, nawet tego, z kim stałaś razem w kolejce w sklepie? Ja mam ich tylko 60 i wiem przynajmniej, kim są. Najlepiej regularnie usuwać tych dalekich i trzymać porządek na Facebooku”.

Wczoraj zaś inny mój znajomy zapowiedział na swojej facebookowej tablicy: „Dziś robię wielkie, noworoczne sprzątanie w liście znajomych”. Ponoć usuwał tych, z którymi od miesięcy lub lat nie zamienił żadnego słowa.

Właśnie… żadnego SŁOWA. I wiecie co, postanowiłam wejść na listę swoich znajomych – których łącznie, co ciekawe, też mam 535. Ponad pół tysiąca duszyczek, z którymi przez lata mojego życia spotykałam się w różnych życiowych sytuacjach, zamieniałam słowo, lub wspólnie się z czegoś śmialiśmy. Już miałam zrobić to samo, usunąć przynajmniej niektórych, kiedy w głowie zaświtał mi inny pomysł.

IMG_8872

Postanowiłam zrobić coś odwrotnego do modnych ostatnio „czystek” i porządków. Wiedząc, że przed sobą mam wolny wieczór i kilka luźnych godzin, zaczęłam pisać prywatne wiadomości. Tak… do ponad dwudziestu (!) osób, z którymi dzieliły mnie lata ciszy. „Cześć Ulu, jak żyjesz, dalej jeździcie z mężem w te Wasze góry?”, „Drogi Sebo, jak zdrówko, niebawem zostaniesz tatą – to będzie chłopiec czy dziewczynka”? Chciałam każdej z tych osób poświęcić 100% swojej uwagi, zależało mi, by poczuły, że szczerze interesuje się konkretnie ich codziennymi perypetiami.

To, co wydarzyło się później, zaskoczyło mnie i bardzo poruszyło.

Znacie może tę piosenkę Jacka Kaczmarskiego?

„Co się stało z naszą klasą? Pyta Adam w Tel-Avivie
Ciężko sprostać takim czasom, ciężko w ogóle żyć uczciwie
Co się stało z naszą klasą? Wojtek w Szwecji w porno-klubie
Pisze: dobrze mi tu płacą za to, co i tak wszak lubię
Za to, co i tak wszak lubię…

Kaśka z Piotrkiem są w Kanadzie, bo tam mają perspektywy
Staszek w Stanach sobie radzi, Paweł do Paryża przywykł
Gośka z Przemkiem ledwie przędą – w maju będzie trzeci bachor
Próżno skarżą się urzędom, że też chcieliby na Zachód
Że też chcieliby na Zachód…”.

Nowy-folder26aa

Oto bowiem osoby (także te z dawnych klas, do których chodziłam), które na Facebooku zaczepiłam, choć momentami bałam się odzywać (Bo cóż pomyślą? Nie gadaliśmy od lat, ostatni raz widzieliśmy się w podstawówce/liceum – może wezmą mnie za wariatkę/kogoś sztucznego/lub uznają, że czegoś od nich chcę?), zaczęły mi kolejno odpisywać. Zaskoczeni i uradowani, że o nich pamiętam. Odpowiedzi były pełne ciepła i zaskakujących szczegółów z ich życia…

Ewelina, moja ukochana koleżanka ze szkolnej ławy (w podstawówce!) poświęciła mi aż godzinę swojego czasu, mimo że ma w domu malutką córeczkę. Rozmawiałyśmy o znajomych z podstawówki, zabawnej historii jej miłości, życiu z wymarzonym dzieckiem, które niedawno przyszło na świat. Minęło może 17 lat, odkąd ostatni raz się widziałyśmy, a mimo to rozmawiało się nam cudownie! Jakbyśmy cofnęły się w czasie i znów leżały wieczorem na kanapie w jej pokoju i szykowały się na jutrzejsze lekcje.

Natomiast Seba z DailyWeb, nasz cudowny programista (to dzięki niemu blog dziś tak pięknie wygląda), z którym nie gadałam od miesięcy, spodziewa się z żoną pierwszego synka. Jak miło było czytać, że to już całkiem niedługo, i że nie mogą się go doczekać.

skanowanie0001

A tu z moją niewidzianą od lat Kasią – w marcu odwiedzamy ją w Holandii:)

 

A ileż serdeczności spotkało mnie od znajomych na obczyźnie! Dorotka, inna serdeczna koleżanka z podstawówki jest właśnie w Brukseli, niebawem bierze ślub i, jak mówi, pasjami czyta mój blog (czy można po kilkunastu latach niewidzenia się usłyszeć milsze słowa?).

To, ile pięknych, pełnych ciepła i zainteresowania sobą nawzajem rozmów odbyłam od wczoraj, jest niesamowite. I jakiż zaskoczony był mój Karlos, gdy wspominałam mu wieczorem o szczegółach z życia naszych dawnych, niewidzianych przez lata, przyjaciół! Na wieść, o tym, że ktoś bierze ślub, kto inny spodziewa się drugiego dziecka (nie wiedzieliśmy nawet o pierwszym!), czy zaprasza nas na weekend do Holandii, był w szoku.

– Ale skąd wiesz? Rozmawiałaś z kimś dziś?

– Tak, podobnie jak z kilkunastoma innymi znajomymi – powiedziałam uśmiechnięta i dumna z siebie.

Dawno już nie chodziłam tak uradowana. Dzięki tym wiadomościom wysłanym do koleżanek i kolegów, z którymi czas zerwał więzi, zyskałam bardzo wiele. A ileż pojawiło się zaproszeń na kawę czy wspólny weekend za granicą! Chyba już mam plany na urlop!

Polecam Wam takie odnowienie znajomości – to wspaniały przepis na radość i uśmiechy w zimowy dzień!

Zdjęcia: Pikolina