Taki Lajf!

Dlaczego teraz już „stać nas na dziecko”?

Odwieczny problem, u nas trwający chyba ostatnich 9 lat: owszem, chcieliśmy mieć w przyszłości rodzinę, ale zawsze argumentem przeciw było stwierdzenie: „w tym momencie absolutnie nie stać nas na potomka”. 

Zacznijmy od faktów: jak podaje portal money.pl: „Najwięcej kosztuje utrzymanie dziecka – do czasu obronienia przez niego dyplomu to nawet 259 tys. zł”.

koszt

Źródło: money.pl

Młodych ludzi takie dane mogą przerażać. Stąd i u nas czas odwlekania decyzji trwał długo. Gdzieś tam z tyłu głowy zazdrościłam koleżankom, które zaraz po 20-stce miały już własne dzieciaki. Myślałam wtedy: prawdziwa miłość jest spontaniczna, nie opiera się na finansowych kalkulacjach, zawierza chwili, impulsowi. „Zazdroszczę, że niektóre pary potrafią być w tych trudnych czasach tak spontaniczne!” – mówiłam nieraz do K.. Ale nasze kalkulacje i tak trwały dalej: najpierw skończmy studia, potem aplikacja Karlosa, mój doktorat, praca w zawodzie, nowy samochód, mieszkanie, na początek pies (btw. na niego „też nie było nas stać’, ale zaryzykowaliśmy), potem: „zobaczmy jeszcze trochę świata”. Ciągle coś.

Raz na rok czułam ten zew natury: stan, w którym każdym centymetrem kobiecego ciała zazdrościsz koleżankom tego ich niesamowicie pachnącego niemowlaka, jego płaczu, bliskości. Potem znów wracała zimna kobieta, którą dzieci jedynie irytowały i psuły plany na wygodne, niezależne życie.
Rozumiałam jednak swoje szalone koleżanki z polonistyki, w których instynkt macierzyński był tak silny, że nie miały oporów, by oszukiwać swoich mężów/partnerów. Kłamały, że regularnie biorą tabletki, „aby facet myślał, że wszystko jest bezpiecznie”. Bo ci partnerzy przecież wciąż mówili koleżankom: „nas kochanie nie stać na rodzinę”. Dzieci się jednak rodziły, pojawiała się miłość, a młodzi rodzice spinali się, by finansowo wszystko dobrze zgrać. Temat oszukiwania partnerów w ten sposób powinnam zgłębić, ale poświęcę nań któryś z kolejnych wpisów – bo takich przedziwnych historii poznałam… kilka.

FG6A3510

Dziś nie rozumiem tylko tego strachu wśród mężczyzn: bo o ile kobieta boi się bólu porodu, dodatkowych kilogramów czy utraty seksapilu, facet obawia się, że nie podoła finansowo. Bał się i mój K., boją się też partnerzy moich koleżanek, ba, partnerzy, którzy zarabiają spore pieniądze na zagranicznych kontraktach! Pieniędzy nigdy nie jest wystarczająco! Tylko że mamy XXI wiek i wydaje mi się, że kobiety także są odpowiedzialne za domowe finanse. Nie potrafiłabym żyć w świadomości, że nie wspieram swojego męża finansowo. Martwi mnie kondycja psychiczna współczesnego mężczyzny, który wszystko to chce brać na swoją głowę.
Wiem… sama kiedyś napisałam, że dziecko kochane nie widzi swojej biedy: owszem, do pewnego momentu swojego życia będzie szczęśliwe miłością i ciepłem, które zapewniają mu rodzice. Ale gdy przyjdzie czas szkoły, czas trudnych starć i porównań z nieraz bezdusznymi rówieśnikami, sama miłość nie wystarczy. Wyścig szczurów: o markowe ciuchy, lepsze oceny w klasie (liczne dodatkowe korepetycje), sprzęty, gadżety… nie oszukujmy się, dziecko biedniejszych rodziców w jakiś sposób zawsze będzie się czuło pokrzywdzone. A tego przecież współczesny rodzic nie chce. Dlatego wszystko tak skrupulatnie planuje.
Stąd brał się także i mój strach.

FG6A3389

Kiedyś moja koleżanka podsumowała to wszystko tak:

– Czasy mamy dokumentnie parszywe. Dziś z macierzyństwem jest tak, że albo wpadka, albo nic.
Co więc się stało, że teraz, gdy czekamy na Dziewczynkę (tak ciągle ją nazywamy, kiepscy jesteśmy w wybieraniu imion), żadne z nas nie powie, że nas na dziecko nie stać? Kasy mamy raczej tyle, co przedtem, z tą tylko różnicą, że dziecko to świetny motywator. Mówisz sobie: „hej, za chwilę na świecie pojawi się nowy, niesamowity człowiek, który sprawi, że możesz przenosić góry!”. Naraz cały ten wcześniejszy strach o forsę wydaje się głupi i zmienia w przedziwną radość!

A pieniądze? Ich nigdy nie ma wystarczająco!

Zdjęcia: Buuba.pl