nieCodzienność

Uprowadzenie mamy (za chwilę weekend w Rzymie!)

Wyobraź sobie zwykły poniedziałek. Mieszkanie, a w nim sześcio(!)osobowa rodzina. Rodzice szykują się do pracy, dzieci do szkoły, pieski i kot smacznie jeszcze śpią po kątach. Po weekendzie lodówka jest pusta, dzieciaki cierpią na brak czystych skarpet, a chata zarosła kurzem, bo od piątku nikomu nie chciało się sięgnąć po odkurzacz. A i zapomniałabym…

jeszcze o pupilach, zbliża się termin ich szczepień – ktoś (ciekawe, kto?) będzie musiał się tym zająć.
Rodzina wybiera się do pracy i do szkół. Po około 8h wszyscy wracają z powrotem do domu. A tam wszystko bez zmian. Bałagan, pustki w lodówce i stosy prania do prasowania. Jak zachowają się poszczególni członkowie rodziny? Prawdopodobnie ojciec zmęczony położy się na kanapie i odpali telewizor, dzieciaki szybko wylecą z domu do kolegów i koleżanek. I tylko mama stanie w progu i pomyśli o obowiązkach. Pomimo że wszyscy są zmęczeni po równo, to zazwyczaj tylko kobieta ma jeszcze siłę, żeby:

1. napełnić pustą lodówkę (poleci do Biedronki po zakupy spożywcze);
2. zająć się garderobą dzieci (zaliczy po drodze galerię handlową, kupi skarpetki, czyste majtki, pościel i ręczniki, bo stare są już tak stare, że aż dziurawe, a i zima idzie, więc przydałyby się nowe kurtki);
3. skoczyć z pieskami do weterynarza na szczepienie – przy okazji kupić trochę smakołyków, żeby biedaczki też miały coś od życia…
4. A na koniec przydałoby się posprzątać mieszkanie (domestos i płyn do mycia okien też się same nie kupią).


Po tych wszystkich obowiązkach kobieta jest zmęczona i trochę zdołowana, że wszystko zawsze jest na jej głowie. Chciałaby się czymś pocieszyć, więc przed pójściem spać odpali telewizor z ulubionymi kabaretami, przy których umęczona dniem, uśnie i być może… obudzi się dopiero rano, gdy psy zaczną domagać się jedzenia i pójścia na spacer. Za chwilę wstaną dzieciaki i znów zacznie się ten codzienny kierat: kanapki do szkoły, „mamo, nie mam skarpet!”, „gdzie jest moja książka do matematyki?”; szykowanie się do pracy.
W międzyczasie typowa mama ma jeszcze czas, by wyskoczyć rano po świeże pieczywo dla dzieci. Zrobi też kilka przelewów (rachunki same się nie opłacą), da synowi kasę na wycieczkę szkolną do teatru. Ileż to już dzisiaj wydała? Na moje oko było to około 400 zł. Wiesz już, dlaczego kobiety wydają najwięcej pieniędzy? Bo z tego, co kupują, korzysta cała rodzina. A jak świat długi i szeroki nie spotkałam się jeszcze z mężczyzną, który z własnej woli kupiłby nowe firanki do salonu lub zaopatrzył kuchnię w zestaw talerzy. Nie mówiąc już o bieliźnie dla dzieci. Kobiety kupują „w imieniu” całego domu.

Typowa mama pomyśli trzy razy, zanim kupi coś tylko dla siebie. Zanim zamówi nową bluzkę, dwa razy przeanalizuje, czy nie lepiej byłoby za tę kasę kupić nowych butów dla dzieci. Przed pójściem do kosmetyczki lub kina najpierw sprawdzi, czy opłaciła wszystkie składki w szkole. Zanim kupi bilety lotnicze i poleci gdzieś w pierwszą podróż z mężem, by naprawdę wypocząć, poczeka… 25 lat, aż dzieci się usamodzielnią. Oh wait, jej dzieci już się wyprowadziły, ale dalej brakuje jej odwagi, by wreszcie ruszyć w świat… bo nie zna języków. No tak, kto by jeszcze miał czas przy czwórce dzieci chodzić na jakieś korepetycje?

Moja mama też jest jak statystyczna mama. Prawie trzydzieści lat życia poświęciła dzieciom. Powiedzieliśmy jej ostatnio: koniec z tym. Kilka miesięcy temu załatwiłam bilety lotnicze i hotel – a w ten weekend porywam rodziców na ich pierwszą zagraniczną podróż.

Rzymie! Nadciągamy całą piątką!:) Trzymajcie za nas kciuki i obserwujcie na Insta! To będzie intensywny weekend w Rzymie: z rocznym Oseskiem, debiutującymi na obczyźnie dziadkami i nami, liczącymi na jakąś samotną randkę we włoskiej knajpce ;)