Bez kategorii

Jak zorganizować rodzinny wypad do Rzymu?

Nasza misja: weekend w stolicy Włoch. Trzy pokolenia: my, dziadkowie i roczny maluch. Jak ogarnąć loty, noclegi oraz zwiedzanie dla tak wesołej gromadki? W dzisiejszym wpisie opowiadam o organizacji. 

Największe obawy? Oczywiście o to, jak tę całodzienną podróż zniesie dziecko, które zostanie (o zgrozo!) wybite ze swojego rytmu dnia, porządku drzemek i karmień. Postanowiłam nie mieć żadnych oczekiwań i nastawić się na cały dzień marudzenia i krzyków. Dzięki temu przeżyłam same pozytywne zaskoczenia: malutka była dzielna i mimo zmęczenia, nie płakała – po prostu tuliła się do nas mocniej i usypiała w nosidełku na mamie lub tacie (ideał, co?). Owszem, wszyscy byliśmy wykończeni całodzienną podróżą: pociągi, samolot, znów pociągi, ale dla tych wspomnień i zdjęć bez wątpienia było warto.  Mówiąc szczerze, jestem na takim etapie bycia mamą i pewnie przez lata jeszcze będę, że nie wyjechałabym na wakacje bez dziecka. Wolę się umęczyć i spocić od biegania za córeczką i zwiedzania zabytków z marudnym Oseskiem na rękach, niż leżeć sobie spokojnie plackiem na jakiejś ciepłej plaży i każdą komórką ciała tęsknić za maluchem. Durna baba, wiem.

– Bilety lotnicze –

Zawsze szukam okazji przez wyszukiwarki lotów – czasem ustawiając jedynie opcje „Wylot z Warszawy”, „Dowolny kierunek” oraz „Najtańszy miesiąc” – ceny biletów do fajnych miejsc zaczynają się już od 38 zł za osobę. Te do Rzymu kupiłam z dwumiesięcznym wyprzedzeniem, dzięki czemu kosztowały około 150 zł za osobę w jedną stronę. Oczywiście roczny Osesek podróżował za free – takiemu to dobrze! Jedyny minus kosztów lotu? Niestety, jak to często bywa przy podróżach zagranicznych, transfer z lotniska do centrum miasta to koszty albo zbliżone do ceny biletu lotniczego, albo i większe. Z lotniska Fiumicino w Rzymie do centrum jechaliśmy najpierw pociągiem (Leonardo Da Vinci), a potem autobusem i zapłaciliśmy za nie jakieś 14 euro od osoby.
Jeśli natomiast brakuje Ci czasu lub nie wiesz, jak zabrać się za załatwianie wszystkich tych biletów, transferów i noclegu, równie dobrze możesz powierzyć to zadanie profesjonalistom – firma Rainbow ma w swojej ofercie różne wycieczki do Włoch i załatwi wszystko za Ciebie.

Jaki samolot?
Kiedy jesteś rodzicem i zależy Ci na lotach odbywających się w dzień (bo cenisz wygodę i np. tak jak ja nie wyobrażasz sobie ciągania niemowlaka po lotniskach o trzeciej nad ranem), zerknij na godziny lotów Alitalii. Wylot z Warszawy do Rzymu mają o 13:25, natomiast powrotny do Polski np. o 10:05. Bardzo przyzwoicie, polecam.

– Noclegi – postanowiliśmy wynająć mieszkanie u rodowitego Włocha. Najważniejsze kwestie, które nas interesowały to: lokalizacja blisko linii metra oraz w takiej odległości od Watykanu, by można było pójść do Bazyliki Świętego Piotra pieszo. Moim rodzicom zależało na zobaczeniu papieża w słynnym oknie – wynajęliśmy więc mieszkanie 15 minut drogi od Watykanu, przy via Constantino Morin. Bloki mieszkalne w Rzymie kojarzą mi się z naszymi przedwojennymi kamienicami, mają bardzo wysokie sufity, kamienne podłogi oraz podwójne, ale wąskie drzwi wejściowe (w naszym otwierało się tylko jedno skrzydło, przez co nie dało się np. wjechać wózkiem – niestety trzeba go było składać).

– Zwiedzanie –
wyobraziłam sobie siebie na ulicach Rzymu w szpilkach, kapeluszu, zwiewnej sukience – jak w tych kultowych filmach, których akcja toczyła się w Wiecznym Mieście. Prawda jednak była inna – z mamą spacerowałyśmy w wygodnych balerinkach i adidasach, a i tak pod koniec dnia, po całodziennym zwiedzaniu stopy po prostu nam odpadały. Karlos ściągnął na komórkę kilka pomocnych aplikacji do zwiedzania, ale miasto jest tak piękne, że czasem warto wyłączyć mapę w telefonie i po prostu dać ponieść się nogom, zabłądzić. Za każdym zaułkiem wyłania się bowiem jakaś urokliwa wiekowa kamienica, piękny stary kościół lub niebywały widok na mosty nad Tybrem. W moim sercu na zawsze pozostanie wnętrze cudownej Bazyliki Świętego Piotra – myślę, że jej ogrom i piękno dzieł sztuki onieśmielą i wprawią w zadumę nawet najbardziej zatwardziałych ateistów. Jeśli chodzi o zwiedzanie jej z dzieckiem, warto mieć ze sobą nosidło, ponieważ nie można tam wjechać z wózkiem. Na szczęście na miejscu jest też specjalne pomieszczenie (skierują Cię do niego pracownicy na placu), w którym należy zostawić wózek – taka specjalna szatnia dla rodziców;)

– Powrót –
Jak najlepiej dostać się z mieszkania w centrum Rzymu na lotnisko Fiumicino? O ile w zwykły dzień można zaoszczędzić i poruszać się pociągiem lub metrem, o tyle na poranny lot (o 10:05) wygodniej jest postawić na taksówkę. Można ją zamówić dzień wcześniej przez internet, zaznaczając liczbę osób, ilość bagaży lub fakt, że potrzebujesz fotelika dla dziecka. Koszt kursu waha się od 30 do nawet 70 euro, ale płacisz za komfort szybkiego (ok. 40 minut) dojazdu bezpośrednio pod halę odpraw.

Podróż do Rzymu z rocznym dzieckiem – czy warto?
Bardzo polecam wszystkim wahającym się rodzicom – oczywiście najlepiej jesienią lub wiosną, gdy nie ma tam dokuczliwych upałów. Nasza wyprawa na nowo uświadomiła mi, jak uwielbiam być ze swoją córeczką i Karlosem. Nic to, że bolą nam nogi, nic to, że pada deszcz albo dziecko krzyczy z nudów pod zatłoczoną Fontanną Di Trevi. Mimo zmęczenia jesteśmy razem, możemy przytulić się do siebie, podziwiając dzieła Michała Anioła, trzymać za ręce, wchodząc do najpiękniejszej świątyni, jaką w życiu widzieliśmy. Jako matka włączyłam sobie tryb „zero oczekiwań” – do siebie, do dziecka, mojego faceta. To, co przynosiły te dni w Rzymie było jedynie pozytywnym zaskoczeniem: Osesek smacznie sobie usnął, gdy staliśmy w kilometrowej kolejce do Colosseum, rodzice przypilnowali małej wieczorem, żebyśmy mogli zaliczyć randkę w urokliwej knajpce, a pogoda dopisała, mimo burzowych prognoz. Myślę, że właśnie takie wyjazdy pomagają być rodzinie bliżej siebie: w nowym miejscu łatwiej skoncentrować się na drugiej osobie, opiekować się nią, dbać o jej dobry nastrój.

Pozytywne zaskoczenia? Odnieśliśmy wrażenie, że Włosi uwielbiają małe dzieci, na ulicach stale ktoś nas zaczepiał, posyłając malutkiej szeroki uśmiech i komentarz: „la bambiiina!”, „bella Pikolina! (to chyba znaczy „piękna mała dziewczynka?”). Wielkim plusem było to, że rodziny z dzieckiem przepuszczano we wszystkich możliwych kolejkach: nie musieliśmy więc czekać w ogonku do odprawy na lotnisku, przepuszczano nas w sklepach i ustępowano miejsc w komunikacji miejskiej. Mam wrażenie, że Włosi mają podskórnie zakodowany szacunek i sympatię do mam z dziećmi. Tym mnie kupili i już marzę, by do Włoch wrócić!

PS Fotki prosto z naszych telefonów – Pikolina niestety nie mogła być tam z nami:)