nieCodzienność

10 najlepszych cytatów z Waszych komentarzy

Tysiące Waszych komentarzy cały ostatni rok niesamowicie nas cieszyło. Na dziś wybrałam te najbardziej wesołe, które mocno zapadły mi w pamięć – naprawdę macie gadane! Cóż za język! Co za styl!

W tym wszystkim najważniejsze jest jednak to, że komentarze wiele mówią o Was. Na przykład… ostatnio czytelniczka zaskoczyła mnie pisząc, że jej mąż też kiedyś był księdzem, ale dla niej zrzucił „sukienkę”. Dzielicie się również tymi bardziej smutnymi historiami, które przeżywam potem przez wiele dni, tak, jakby wydarzyły się mnie samej. Bywa, że pod Waszym wpływem całkowicie zmieniam plany na wieczór, bo akurat polecicie jakieś niesamowite filmy lub serial.

Pamiętam też, jaka byłam dumna z czytelniczki, gdy… pod wpływem mojego wpisu na blogu wreszcie, po kilkunastu latach powiedziała ojcu, który w dzieciństwie stale ją bił, co tak naprawdę o nim myśli. Rozmawiałyśmy ze sobą jedynie w komentarzach, ale jakże miło było mi się dowiedzieć, że nareszcie wyplątała się z bardzo toksycznej relacji. Komentarze bardzo nas tu wszystkich do siebie zbliżają!:)

Dziś jednak na wesoło – oto 10 najzabawniejszych cytatów z Waszych komentarzy:

1) Czytelniczka Agata, pod wpisem o tym, jak ksiądz zakochał się w swojej pielęgniarce i zrzucił dla niej sutannę:

„No ładna historia! Muszę w tym miejscu przyznać się, że mojego mężnego też poznałam, kiedy oprócz spodni nosił jeszcze kiecki. Tylko ciii ;) Co tu dużo mówić, przyszła miłość, żal było ją wypędzać. Choć na początku próbowaliśmy. Ale dużo dobrego z tego wynikło. Melka i Marysia to po prostu cuda świata! Reszta romantycznej historii opowiem przy najbliższej okazji”.

 

2) Mateusz Rzońca, nasz kochany czytelnik, który zawsze pomoże wychwycić literówki, a i na zastępstwo się zgodził, kiedy obie z Kasią wyjeżdżałyśmy (to właśnie On prowadził np. nasz fanpage, gdy świętowałyśmy pierwsze urodziny zudit.pl w Berlinie). Tak oto komentuje wpis z cytatami Wiesława Myśliwskiego:

Chodźmy się kochać, mówisz, a ja nie muszę nigdzie iść bo kocham cię tu i teraz. NO PRZECIEŻ TO JEST TAK GENIALNE <3 Ja to zgarniam i idę wykorzystać”.

3) Moja mama, jak zwykle śmiesznie skomentowała wpis o niebezpiecznych zboczeńcach, którzy czasem obnażają się w miejscach publicznych:

„A mnie do tego tekstu przypomina się dowcip, jak to kobieta wraca wieczorem z marketu obładowana torbami i żeby było bliżej, idzie przez park. Tam zza krzaka wyskakuje zboczeniec i rozchyla płaszcz. Kobieta patrzy w dół i mówi: O CHOLERA, JAJEK NIE KUPIŁAM!”

4) Czytelniczka z nickiem Vinga, również do wpisu o ekshibicjonistach:

„Jechałam autobusem. Był ogromny tłok. Czułam na pośladkach <coś>, no ale przecież ciało przy ciele, więc nie reagowałam. Po chwili, pewnie zachęcony brakiem mojej reakcji, zaczął poruszać palcami. Spojrzałam w tył. No ewidentnie mnie macał. – Ty szmaciarzu! On: – Teraz? Jakaś laska zaczęła śmiać się w głos. Miałam piętnaście lat, zawstydziłam się i wysiadłam”.

IMG_8449

5) A tu moja imienniczka Judyta, której komentarz bawi przedziwnym zwrotem: „zarazić kogoś parchem”:

„Ja też kocham wszystkie psy, nie lubię kotów, ale mam powód – zaraziły mnie w dzieciństwie parchem i bardzo źle to wspominam. Mimo to dokarmiam jakiegoś bezpańskiego kocura, bezpańskie psy, sama też mam rasowego owczarka”.

6) Michał Stępkowski, którego rzeczowe komentarze zawsze mnie cieszą, tym razem jednak napisał kilka bardzo ciepłych słów – akurat w momencie, gdy wpadłam w swój pierwszy blogowy kryzys:

„Dawno nie zaglądałem na Twojego bloga, bo czas był moim wrogiem i jak zwykle w takich momentach pojawia się coś ważnego. Powiem Ci, że jak przeglądałem listę nowych nadziei u Tomka Tomczyka, tylko Twój blog przykuł moją uwagę na dłużej. Masz fantastyczny talent do pisania o ważnych rzeczach w sposób niepozwalający oderwać się od tekstu”. <3

7) Zaś te przemiłe słowa Łukasza Szejny o naszym blogu wykorzystałyśmy potem jako motto naszego fanpage’a:

„Kiedyś powiedziałem, że Twój blog daje lepszego kopa niż Eddy z Tekkena i kawa zabielana kokainą i od tamtej pory coraz bardziej lubię tu zaglądać”.

 

8) A oto komentarz stanowiący dialog przy kasie w sklepie. Moja mama rozmawia z nieznajomą czytelniczką:

– „Ja znam bloga pani córki, bardzo fajny! – powiedziała kobieta.
– No fajny, wiem. A jak czytasz wpisy, to zostawiasz komentarze? – zapytała moja mama.
– No nie, jakoś nigdy nie komentuję.
– Aaa, to to dupa, nie robota! – podsumowała mama i liczyła towar dalej”.

9) Ewa z bloga Jedz z apetytem – tu  ponoć zabawna historia ze sklepu, w którym kiedyś pracowała:

„Pani ekspedientka z niewielkimi atrybutami kobiecości schylona w ladzie chłodniczej (takiej z początku lat 90.) widzi, że przy ladzie stoi klient. Zajęta jest jednak przekładaniem, więc krzyczy: Co dla pana?. Klient odpowiada: Dwie duże piersi chciałem!. Na to pani ekspedientka się wychyla i krzyczy: Jak dwie duże, to do Zosi proszę”.

 

10) Na koniec druga zabawna perełka – czytelniczka z nickiem Joga3m tak oto skomentowała wpis o tym, jak Polacy narzekają na wyjazdach wakacyjnych:

„Pracowałam kilka lat jako studentka w recepcji ośrodka wczasowego nad polskim morzem. Dzisiaj mam sporo anegdot do opowiadania z tamtych czasów i to właśnie z naszymi rodakami w roli głównej (choć są też zabawne historie z elementem obcym, oj są!). Moja ulubiona, to ta, kiedy jeden klient przyszedł do recepcji pewnie 3 lub 4 dnia pobytu i domagał się wymiany deski sedesowej, argumentując to tym, że jego żona ma bardzo wrażliwą skórę na pośladkach, a ta deska musi już mieć ze 2 lata i ma rysy, co powoduje u niej gigantyczne cierpienia!”.

Dziękuję! Wy najlepiej wiecie, jak robić robotę! Piszcie jak najwięcej, bo tylko dzięki komentarzom dajecie mi szansę poznać Was bliżej:)

Zdj.: Pikolina