Zakazane tematy

Na litość boską! Nie róbmy tego sąsiadom! Ani przed świętami, ani nigdy!

Wiosna w rozkwicie. Piękny czas tuż przed Wielkanocą. Sąsiadki z bloku obok z nabożeństwem myją wszystkie okna. Wszystko lśni. Na trzepakach trzepie się dywany. Na balkonach schnie śnieżnobiałe pranie. Przedświąteczne porządki pełną parą. Aż tu nagle… 

Stojąc z sąsiadką na podwórku, słyszymy jeden wielki PLUUUSK. Oglądamy się za siebie… a tu pewna starowinka z pierwszego piętra oczyszcza swój balkon… wylewając wiadro brudnej, brązowej wody tak po prostu, za balustradę. Patrzymy na to widowisko z przerażeniem, bo raz, że powoduje to wielki hałas i echo, a dwa, że… Piętro niżej mieszkają przecież inni ludzie. Też mają balkon. Umyte okna… I te pomyje nie wiadomo jakiego pochodzenia leją się, bryzgając prosto na balustradę i balkon sąsiadów mieszkających niżej.

A gdyby schło tam czyste pranie? Albo stały świeżo upieczone babki wielkanocne? Po prostu masakra! Staruszka patrzy na nas zdziwiona, dlaczego wścibsko ją obserwujemy. Nie chowa się w czeluść mieszkania, czeka, aż pomyje z jej wiadra obciekną… Z sąsiadką stoimy tak dalej, nasze dzieci bawią się w piaskownicy, a my zbieramy szczęki z podłogi. Chwilę później zaczyna wiać wiatr… dochodzi nas przedziwny zapach obornika. Moment nam zajęło zlokalizowanie źródła tego smrodu. Myślałyśmy początkowo, że to może jakiś wielki pies lub kot zostawił tuż obok kupę. Ale nie! Przecież to właśnie ta brązowa woda wylana z balkonu przez staruszkę. Co to był za płyn? Wolałybyśmy nie wiedzieć, ale cholernie żal było tego balkonu sąsiadów z niższego piętra.

Sytuacja numer dwa. Wielki Piątek. Pilnuję córki bawiącej się w piaskownicy. Kątem oka widzę, jak sąsiadka z bloku obok rozwiesza pranie na balkonie. Pogoda piękna, słonecznie, wieje ciepły wiatr. Aż tu nagle… dwa piętra wyżej, na balkonie po skosie pojawia się staruszek z pełnym workiem od odkurzacza. I co? Przechyla go za balustradę i całą zawartość, ten brudny szary pył sypie w dół. Wiatr niesie jego brudy na sąsiednie balkony, otula tym kurzem okna umyte przez sąsiadki z dołu. Osadza większość pyłu na praniu sąsiadki i na niej samej. Mina kobiety – po prostu zdezorientowana. Dziadek wraca jak gdyby nigdy nic do domu. Znów zbieram szczękę z podłogi.

Podobna sytuację przeżyliśmy kiedyś w Rzymie. Tyle, że była niedziela, centrum miasta, a my szliśmy z dzieckiem i dziadkami na spacer do zabytkowej bazyliki. Nagle z nieba zaczął sypać się na nasze głowy brązowy pył. Zerkamy w górę – jakiś Włoch opróżnia worek od odkurzacza centralnie na nas i niemowlaka, którego wieźliśmy w wózku. Gdzie ci ludzie mają wyobraźnię? Na Boga!

Cóż, może za granicą jest jakaś inna mentalność, może średniowieczne metody wylewania pomyj prosto z okna na ziemię i głowy przechodniów jeszcze się gdzieś zachowały. Ale na litość boską! Szanujmy sąsiadów w swoich blokach. Ich okna, balkony, pracę, którą wkładają w przedświąteczne (i nie tylko) porządki!

Ach, no i Wesołego Alleluja :)

Fot. Kasia Pikolina