Wielkanoc. Najpiękniejsze porażki kulinarne

Kilka dni do Wielkanocy. Okna nieumyte, pokoje zagracone, kafelki w łazience niedoszorowane. Spojrzeliśmy ostatnio z Karlosem na nasze mieszkanie i aż zapytałam: „Sprzątamy, czy wynajmujemy nowe?”
Wcale nie uważam, że kobieta powinna umieć gotować. To przeświadczenie starszych pokoleń. Dziś, kiedy obiad w restauracji lub stołówce obok kosztuje mniej, niż zrobienie zakupów i ugotowanie potraw w domu, nie widzę w tym najmniejszego problemu.
Wystarczy przecież, aby współczesna kobieta była sprytna. Tak, jak moja koleżanka – mama dwójki dzieci, która w święta odpoczywa, śpi, albo ewentualnie ubiera choinkę lub maluje pisanki. A jedzenie? SAMO przyjeżdża z miejscowej firmy kateringowej. Wszystko wychodzi taniej, czyściej, przyjemniej. Niektórzy może krzywo na nią patrzą – bo jak to tak, nawet sałatki wielowarzywnej dla dzieciaków nie przygotować? My, kobiety lubimy robić z siebie udręczone cierpiętnice, z męczeńskimi hasłami na ustach: – „Kupne jedzenie to nie to samo! Tylko PANIUSIE zamawiają katering na święta”. I jak te umęczone gospodynie, dalej tkwimy przy garach. Bo przecież „jak się coś samemu robi, to zdrowsze i lepiej smakuje”. Potem zgodnie też mówimy, że nie znosimy świąt. Trudno się dziwić…
Od kilku dni oglądam w sieci piękne wielkanocne pisanki, inspiracje dotyczące wypieków, pomysły na mazurki. Przyglądam się temu z uśmiechem, ale i z przekąsem. To wszystko jest mi takie obce:) Nie wiem, czy wiecie, ale do dziś Karlos trzyma gdzieś upokarzające mnie zdjęcia pisanek – kiedyś nastawiłam jajka do ugotowania i przypomniałam sobie o nich po 4 godzinach. Spalone skorupki? Pamiętam, że Karol dorysował im oczy i mieliśmy uśmiechnięte jajeczka do koszyczka. Spalona herbata? Klasyk. Mieszkanie całe w siwym lub czarnym dymie? To moja studencka specjalność.
Nie wstydzę się tego. Życie jest zbyt krótkie, by spędzać je w kuchni. Specjalnie na Wielkanoc przygotowałam Wam galerię zdjęć pt. „Co by było, gdyby Żudit sama przygotowywała święta?”. Bądźcie wyrozumiali – nawet Kasia mówi mi, że za takie coś powinno się oddać fartuch i wyjść z kuchni – dożywotnio;) Oto moje ulubione wielkanocne kadry:
Zdrowy tort parówkowy, idealny na urodziny panny Guci, naszego walecznego pinczerka:
Pikolina, chcąc mnie troszkę w tym wszystkim pocieszyć, napisała: „Grunt to cały czas ćwiczyć. I korzystać z dostępnych na rynku narzędzi nauki”: