Jak zacząć podróżować z małymi dziećmi? Czyli o wychodzeniu ze strefy komfortu.

Ostatnio w kontekście wychowywania dzieci usłyszałam coś niesamowitego. Ponoć w życiu (każdego) człowieka nie ma lepszej szkoły niż… podróże.
Bo teoria z książek, kolejne klasy czy fakultety to jedno, ale właśnie będąc w drodze, na wyprawie człowiek najlepiej się uczy. Zapytacie… OK, ale czego? Odpowiadam, sama będąc tą myślą zachwycona! Na przykład zarządzania pieniędzmi, gospodarowania czasem, ponoszenia konsekwencji swoich decyzji; uczy się też komunikacji międzyludzkiej, nowych języków, biologii, ornitologii czy nawet… medycyny! A teraz przypomnij sobie jakąś swoją wyprawę – nieważne, małą lub dużą. Na pewno odpowiednio musiałaś zarządzać czasem np. zwiedzania, by zdążyć na ostatni autobus jadący w kierunku wynajętej kwatery. Musiałaś się z kimś porozumieć w obcym języku, by np. trafić do właściwej bramki, w której powinnaś czekać na swój samolot. Albo odpowiednio podzielić całą kasę, by spokojnie starczyło na cały tydzień obiadów np. nad morzem. Takich drobnych aspektów podróży, które wiele nas uczą, jest mnóstwo!
Teraz, gdy nasza 2,5-letnia córka stała się dzieckiem świadomym swojego otoczenia, zaczynamy budować jej pierwsze wspomnienia. Czy odważymy się już teraz na jakieś dalsze wakacje – jeszcze nie wiem, musimy zebrać w sobie sporo sił na wyjście poza strefę komfortu i np. wyjazd zagraniczny z dwójką maluchów. Ale już teraz, gdy nastała wiosna, postanowiliśmy robić sobie małe wypady za miasto na weekend. Wynajmujemy domek, pakujemy wszystkich do auta i w drogę. Nawet dwie noce poza domem świetnie resetują zmęczone rodzicielskimi obowiązkami umysły! A i dziecko, poznając nowe otoczenie, ludzi, zwierzaki, szybciej uczy się świata.
Ostatnio dzięki uprzejmości pani Ani z salonu Wasilewski i Syn w Białymstoku dostaliśmy do testów najnowszego nissana qashqai – ta propozycja tak naprawdę świetnie zgrała się w czasie… z naszymi przymiarkami do kupna nowego, bardziej rodzinnego auta. Nie mieliśmy oczekiwań – chcieliśmy dać mu się zaskoczyć w trakcie podróży we czwórkę.
Przyznam, że obecnie podróżując z tyłu pomiędzy fotelikami dzieci w naszym seacie… ledwo oddycham! A wiadomo, mama niemowlaka nie usiądzie sobie spokojnie z przodu przy kierowcy – musi mieć przecież na oku swoje maleństwo! Jak wypadł nowy nissan w naszej małej podróży na zapomnianą mazurską wieś? Pierwsze moje wrażenie – wreszcie mogę usiąść między dziećmi, swobodnie zapiąć pasy i oddychać! Ba, nawet bardziej rozprostowałam nogi! Kwestia większej ilości miejsca z tyłu jest dla mnie jako mamy kluczowa.
A co zachwyciło w tym aucie nasze najmłodsze pasażerki? Oczywiście… szklany dach! Nie tylko dziewczynki, ale i ja jechałam, wpatrując się w niebo, korony drzew, gwiazdy… to był po prostu idealny seans do oglądania w trakcie podróży! Cudowny, panoramiczny obraz! Myślę, że szczególnie spodobał się naszej 5-cio miesięcznej córce, która zazwyczaj w aucie płacze… tym razem tyle się działo na jej „suficie”, że te małe oczka nie nadążały za zmieniającymi się obrazkami i… szybko usnęły. Cóż za ulga dla mamy.
Oczywiście, jak na młodych rodziców przystało, spakowaliśmy się na ten dwudniowy wyjazd, jakby miał on trwać co najmniej kilka tygodni! Wiadomo, wózek dla niemowlaka, pieluszki, zabawki, milion ubranek do zmiany… wielka waliza (która miała być na zagraniczne loty, tymczasem ledwo pomieściła nas na dwa dni!). Tutaj nissan też nas zaskoczył, bo bagażnik zmieścił absolutnie wszystko i bez problemu dał się zamknąć.
Co spodobało się w tym samochodzie tacie, który w swoim zawodowym życiu testował już niejedno auto? To, jak dobrze qashqai poradził sobie na wyboistych mazurskich drogach. Aby dostać się do pobliskiego jeziora Stedy, musieliśmy jechać leśną, dosyć grząską i pełną pagórków ścieżką. Nasz miejski seat dawno już by się poddał… ale nissan po prostu wiózł naszą rodzinkę, jakby był stworzony do takich alternatywnych dróg i wycieczek.
OK, ale wróćmy do samej podróży… Dojechaliśmy na miejsce późnym wieczorem. Zapomniana wieś Białojany gdzieś na Mazurach. Cisza, kilka przedwojennych chatek na krzyż, dookoła łąki, lasy i jezioro. Bajka. Poranek w takim miejscu szczególnie doceniła starsza córka – poszliśmy z rana na „obchód” wsi – za płotem pasło się wielkie stado krów (łaciate krowy, jałówki, wielkie byki), jakiś gospodarz kosił trawę tradycyjną ręczną kosą, na drogę wybiegł kot, za nim wyleciały wiejskie dzieciaki z rozwianymi włosami. Wolność, śpiew ptaków, bliskość natury. To w takim miejscu maluchy czują się najlepiej! Jako typowa rodzina z blokowiska doceniliśmy to wszystko szczególnie.
Taki banał, ale wiecie… dzieci rosną zbyt szybko. Moja córka od kilku tygodni ma taką zdolność, by robić podsumowania pewnych sytuacji. Na przykład gdy zabiorę ją gdzieś sama, i jesteśmy na randce tylko we dwie, potrafi głośno powiedzieć sama z siebie: „faaajnie teraz jest, maaama”. Wtedy wiem, że ten mały berbeć jest szczęśliwy. Na naszym wyjeździe takie zdanie padło dwa razy: pierwszy, gdy córka mogła sobie swobodnie biegać po łące tuż obok pola rzepaku, a drugi (dla mnie niespodziewany) właśnie w nissanie qashqai. Chyba spodobała jej się idea wspólnej wycieczki w nieznane. Coś czuję tak, że nasza decyzja o zmianie auta na większe może ulec przyśpieszeniu;)
Wracając jednak do pytania postawionego w tytule posta. Jak zacząć podróżować z małymi dziećmi? Małymi kroczkami. Wypad już kilkadziesiąt kilometrów dalej nawet na jedną noc pokaże Ci, jak w trasie zachowują się maluchy, co najbardziej Was (rodziców) męczy, jak wypoczywasz (o ile w ogóle!) w nowym miejscu i ile czasu potrzebujecie, by „zoptymalizować” obcy teren pod bezpieczeństwo malucha (poznać wszystkie progi, krawędzie, usunąć szklane dekoracje z zasięgu małych rąk). Dziś spędzicie dwa dni na Mazurach, jutro tydzień nad morzem, a pojutrze… może miesiąc na Hawajach ;)
PS
Wpis powstał w ramach współpracy z marką Nissan. Już niebawem, bo od 20 maja do 1 czerwca będą miały miejsce dni otwarte w salonie Nissana w Białymstoku. A na bohatera dzisiejszego wpisu, czyli qashqaia można teraz zakupić z przedłużoną do 5 lat gwarancję („zwykła” gwarancja trwa zazwyczaj 3 lata).