nieCodzienność

Białostocka legenda, która musiała… spłonąć.

Wiecie już o mnie, że odkąd zamieszkałam w Białymstoku, w tym „betonowym”, pozbawionym zabytków mieście usilnie szukałam śladów historii, spacerując po dawnych żydowskich dzielnicach i grzebiąc w przedwojennej prasie. 

Nawet na temat swojego doktoratu zgłosiłam stosowany przez dziennikarzy język opisu międzywojennego Białegostoku.

I dziś właśnie o pewnej fascynującej legendzie mojego miasta Wam napiszę. Bo gdy odwiedzicie Białystok, zasmucić Was może jego „pustka i betonowość”. Kamieniczki, przed wojną tętniące życiem, kryjące domy publiczne, szynki i wesołe tańcbudy dziś kryje warstwa sajdingu lub kolorowej termoizolacji. Wydawać by się mogło, że to miasto bez historii. Nic bardziej mylnego! Pozwólcie, że opowiem o słynnym hotelu Ritz, po którym dziś zostało jedynie puste miejsce, mała pamiątkowa tabliczka ustawiona na wystrzyżonym trawniku. Będzie więc o legendzie tętniącej życiem, pełnej tajemniczych skandalików, głośnych dancingów, a którą… Niemcy, opuszczając Białystok… spalili.

 

Mowa o sławnym na cały kraj hotelu Ritz. Ten najelegantszy budynek w przedwojennym Białymstoku był prowadzony na światowym poziomie. Właśnie tutaj, podczas pobytu w mieście nocowała Hanka Ordonówna, marszałek Edward Rydz-Śmigły i pisarz Stanisław Przybyszewski. Śniadania w hotelowej restauracji jadał sam Józef Piłsudski. W białostockim Ritzu kwitło życie towarzyskie elit Białegostoku – bankiety, restauracje i kasyna odwiedzały eleganckie kobiety i zamożni dżentelmeni.

– „W Białymstoku jeśli się nie staje u kogoś, to staje się u Ritza. Jest to pierwsza osobliwość tego miasta. Bo hotelu z takim komfortem nie ma żadne miasto prowincjonalne byłego zaboru rosyjskiego” – pisała Maria Dąbrowska, autorka „Nocy i dni”. Gdy wiosną 1924 roku pisarka przyjechała tu w odwiedziny do swojej najmłodszej siostry, pobyt w Białymstoku opisała w reportażu „Brzydkie miasto”:

– „Tu, w Białymstoku Ritz przystosował rodzaj swojego komfortu bardzo wybitnie do gustu poprzednich gości ze Wschodu. Pokoje są dostatecznie pstre, niektóre krwistoczerwone, ale zawsze jak to się mówi, ma się centralne ogrzewanie (palą!), wygodne łóżka, czystą pościel, kanalizację i tym podobne przyjemności życiowe”.

78301

fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Niestety, spalony przez Niemców.

To właśnie w Ritzu bawił się elegancki przedwojenny Białystok. Hotel nadawał wydarzeniom kulturalny szyk i rangę. Wieczory w restauracji uświetniała gościom piątka wytwornych Ritz-girls i The Original Sextet Ritz Jazz-Band. Legendarny białostocki hotel spalili Niemcy w 1944 roku. Dwa lata później podjęto kontrowersyjną decyzję o jego wysadzeniu. Piękny czterokondygnacyjny budynek na zawsze zniknął z krajobrazu Białegostoku. W latach świetności liczył sobie 50 eleganckich pokojów, kino Gryf, kawiarnię, nowoczesne drewniane windy, salę bilardową, centralne ogrzewanie i doskonale prosperujący bank.

Ritz. Zabawny skandal, o którym warto wspomnieć.

Wycinek i tekst z przedwojennej białostockiej gazety:

„W tych dniach, po godzinie 10 rano, na jednym z balkonów hotelu ukazała się postać jakiegoś jegomościa rozebranego do ostatniej nitki… Tajemniczy, dekoltowany jak praojciec Adam jegomość nawoływał z balkonu zatrudnionych przy remoncie bramy wjazdowej robotników, aby przyszli do niego wino pić i bawić się. Po upływie kilku minut nagus znikł, a jeszcze za kilka minut znów się ukazał na balkonie, i znów zapraszał do siebie robotników, urządzając przy tym rozmaite i niecenzuralne figle. Gdy tajemniczy Adam znów zaginął i ukazał się po raz trzeci, robotnicy zwrócili nań uwagę policjanta”.

ritz

fot. wycinek z „Prożektora”

Burda na balkonie

„Kim był ów jegomość i co się z nim stało – powiedzieć nie możemy, albowiem na tym miejscu zapada kurtyna tajemniczości. Jak słyszeliśmy, tę hala-burdę na balkonie hotelu Ritz urządził pewien obywatel, właściciel jednego z majątków pod Goniądzem. Czy policja sporządziła stosowny protokół na tego ekshibicjonistę i pociągnęła do odpowiedzialności za skandal i obrazę moralności publicznej -to nas nie obchodzi. Ciekawi nas tylko: czy nie przeziębił się czasem wujaszek spod Goniądza trzykrotnie ukazując się na balkonie Ritza bez koszulki i portugałów?”.

#loveBiałystok!

Zdjęcie otwierające: Morguefile