nieCodzienność

Boże Narodzenie, którego Wam bardzo życzę!

boże narodzenie

Może i rację miał Kazik, gdy śpiewał: „Polacy są tak agresywni, a to dlatego, że nie ma słońca nieomal przez siedem miesięcy w roku, a lato nie jest gorące. Tylko zimno i pada, zimno i pada…”. Poznajcie moją historię…

To chyba jakaś kpina! – pomyślałam, gdy na naszym Instagramie przeczytałam komentarz pewnej mamy. Wcześniej wstawiłam bowiem zdjęcie, w którym bez żadnych złych intencji pochwaliłam się, że moja córka dobrze sypia w nocy i że raz pobiła rekord jedenastu przespanych godzin (z jedną przerwą). Nieznany mi dotąd świat instamatek bywa jednak bezlitosny… Bo owszem, pojawiły się komentarze od mam, że to świetnie, że mi pozytywnie zazdroszczą itp.… ale był również i taki głos:
– Wiesz, wśród nowych mam jest przyjęta zasada, że nie chwalimy się takimi rzeczami – po prostu zachowujemy je dla siebie.
Najpierw pomyślałam, że ta instamama jest przesądna i uważa, że chwalenie się wywoła efekt odwrotny – dziecko przestanie „pięknie spać”. Potem przyszło mi do głowy, że może chwalić się nie wypada, bo inne babki nie mają tak dobrze i w zazdrości ciężko im to czytać? Tak czy siak, w odpowiedzi napisałam tylko: „Nie wiem, nie znam się na takich zasadach;)”. Zrobiło mi się smutno, bo wyglądało na to, że zostając mamą powinnam znać „reguły” o niechwaleniu się dobrymi sprawami – może narzekanie na swój uciemiężony żywot matki byłoby lepiej przyjęte przez niektóre babki. Cóż, tylko że to nie u mnie, bo macierzyństwo daje mi taką radochę, że nawet gdy idę z wózkiem ulicą, ze szczęścia  jak durna uśmiecham się do obcych ludzi. Po prostu ćpam ten stan – nieważne, czy moje dziecko jest „grzeczne”, czy też nie.

Do kolejnej refleksji o kondycji psychicznej niektórych osób skłoniła mnie rozmowa z Pikoliną. Kasia poprosiła, bym stworzyła krótki opis jej fotograficznej działalności – na jej stronę z fotografią dziecięcą. Napisałam więc prosto z serca, że jej prace są zachwycające, najlepsze na rynku. Pisałam, co czułam – bo subiektywnie uważam, że Pikolina jest the best of the best. Wracając jednak do tematu: Kasia trochę się zirytowała: „weź przestań, ludzie nie znoszą takich przechwałek, a nie daj Boże jeszcze napisać, że jest się w czymś świetnym – zaraz cię za to zjedzą, stwórz mi coś normalnego”. Byłam smutna, bo zamiast pisać prawdę, musiałam stworzyć coś „pod ludzi”, czyli opis pełen skromności.

 

boże narodzenie
A potem na dokładkę napisała do mnie przyjaciółka z zagranicy. Ta, która była na wyprawach w Afryce, zjechała Azję, mieszkała w USA… Kiedyś pracowałyśmy w jednej redakcji, dziś na obczyźnie super jej się wiedzie i bardzo się z tego cieszę. W niedzielę rano pochwaliła mi się: „W podróż poślubną lecimy na Kubę, potem statkiem na Kajmany, na końcu zahaczymy o Jamajkę – spełnię jedno ze swoich marzeń, wreszcie zobaczę na żywo kolibry!”. Zerknęłam za okno, na nasz szary fabryczny krajobraz i napisałam: „Cudownie kochana! Nawet nie będę kłamać, że ci nie zazdroszczę!”.
Ale zazdroszczę jedynie pozytywnie, bo w tej chwili moją słoneczną Jamajką jest Mała Coco, wiadomka! (skąd wziął się nowy pseudonim córki, przeczytacie w zabawnym dialogu z pielęgniarką na naszym fanpage’u). Przyjaciółka powiedziała jednak coś jeszcze: „wiesz, jesteś jedną z nielicznych osób, której mówię o kierunku naszej podróży poślubnej i dzielę się swoją radochą – niestety wielu bliskim po prostu boję się o tym pisać, bo zaraz jest zazdrość i obsmarowują mnie za plecami, co niestety miało miejsce już nieraz”.

Trochę nie rozumiem… gdy dzieje się super, to strach się o tym komuś chwalić? Głupie, co?
Kolejna historia z życia: kiedy napisałam post o tym, jak kilka lat temu Pikolina spełniła swoje marzenie i poleciała na trzy tygodnie do Chin, ktoś „życzliwie” to skomentował: „za dobrze tam w tym Białymstoku macie, że tak z dupy bierzecie 6 tysi na wycieczkę”.

I wiecie co? Nie piszę tego tekstu, by pożalić się, jacy to my Polacy jesteśmy zawistni i zgorzkniali. Bo przecież nie wszyscy i nie zawsze. A nawet, jeśli jesteśmy, to bierze się to z naszej trudnej historii.

Kocham życie w Polsce i wiele już razy oparłam się pokusie wyjazdu na stałe za granicę. Piszę to tylko po to (wiem, truizm!), żebyście wiedzieli, że fajnie jest się cieszyć z czyjegoś powodzenia. O niebo lżej jest być osobą, która cieszy się radością innych. Gdybyście napisali mi tu w komentarzach: „Jestem piękna i dobrze mi z tym”, „Jadę w podróż dookoła świata, bo mnie stać!”, „Mam najlepszego faceta ever”, „Nikt tak pięknie jak ja nie maluje/rzeźbi/szydełkuje…” odpisałabym z uśmiechem: „Super! Oczywiście, że tak jest, piąteczka!!!”. Ludzie, którzy autentycznie cieszą się z powodzenia innych, żyją dłużej!

Jak by tu zgrabnie zakończyć ten tekst… Kochani, życzę Wam Świąt spokojnych i zdrowych, wśród ludzi, którym możecie się bezczelnie chwalić, którzy Was akceptują ot tak, absolutnie we wszystkim:*

Zdjęcia: Pikolina

boże narodzenie