nieCodzienność

Sanatorium. Dziadkowie niczym młodzi bogowie!

„Byłam cztery razy na turnusach. Za każdym razem spotykałam miłość mojego życia. Tak przynajmniej mi się wydaje. Potem wspominałam miłe chwile prawie rok, choć wiem, że ta znajomość nie może nic zmienić w moim życiu rodzinnym (na tyle mam zdrowego rozsądku). Za dwa miesiące wyjeżdżam do kolejnego sanatorium. Już teraz wiem, że zauroczy mnie inny pan, z którym mile spędzę 21 dni”. 

Dziś będzie o przebojach z polskich sanatoriów, ale zanim do tego, pozwólcie, że przedstawię Wam moich dziadków. Z babcią od dziecka trzymam sztamę, mimo że obecnie mieszkam kilkadziesiąt kilometrów dalej. Dzwonimy do siebie często, plotkujemy, wysyłamy sobie nawet pocztówki. Niebawem znów do niej pojadę, bo jak gąbka chłonę wszystkie miłe chwile i wspólne kawki.

babcia

Dziadkowie od strony mamy to ludzie postępowi i zabawni zarazem. Babcia od zawsze mnie zaskakiwała. A to wyciągając przy kawie swoje zdjęcie, jak z koleżanką stoi u stóp wodospadu Niagara smagana wodą; a to w samochodzie dając (siedmioletniej mnie) w prezencie wypasioną pozłacaną bransoletkę przywiezioną ze Stanów. Dziadek to też pozytywny szaleniec – z zawodu budowniczy i konstruktor, mimo że bez ukończonych szkół. Na rzece za domem zamontował zespawaną przez siebie turbinę wodną, która ma mu dostarczać prąd. Ile dziesiątek murowanych domów postawił po różnych wsiach, nie zliczy nikt. Raz, będąc na budowlanym zleceniu za granicą… na niemieckiej autostradzie ścigał się z radiowozem policyjnym, jadąc… czarnym pontiakiem. Nie pytajcie – ten facet zawsze miał fantazję:) Innym razem, gdy na dworze mróz i wichury, wspiął się na dach bardzo wysokiego kościoła, aby przed Wigilią zamontować na nim podświetlaną choinkę – „by ludziom z miasteczka w święta było miło popatrzeć”.

dziadek

Kocham słuchać ich opowieści – szczególnie tych mojej babci, z czasów, gdy mieszkała w USA… Choćby tej o odwadze białej kobiety samotnie jadącej przez „czarną dzielnicę”. Gdy pewnego dnia w Chicago moja naówczas 45-letnia babcia Ziutka jechała autobusem do pracy, z siedzenia naprzeciw nienawistnie przyglądał jej się nieznajomy Afroamerykanin. Nie wiedzieć czemu, raptem splunął w jej stronę i pogardliwie wycedził przez zęby:

– Polisz bicz!
– Amerykański chuj – odwdzięczyła się z uśmiechem babcia, pokazując mu środkowy palec, po czym z gracją wysiadła na swoim przystanku.
Tę przebojową anegdotkę co roku opowiadamy sobie przy świątecznym stole.

Dziadkowie zawsze byli  postępowi, jakby o krok od swoich rówieśników. Jeśli więc jadą na wczasy do sanatoriów, też nie mogą przecież bawić się jak wszyscy – na jakimś tam „oklepanym dancingu” czy z koniaczkiem na stołówce. Mój dziadek, gdy ma już obcą kobietę podrywać, to tylko w wielkim stylu! Do dziś pamiętam minę swojej babci, gdy wyciągnęła z koperty zdjęcia z jego wyjazdu do sanatorium – a na nich – jej 70-letni mąż w objęciach pięknej Murzynki! Na swoje wytłumaczenie powiedział tylko, że „to ona nie mogła się od niego odkleić – on miał ręce przy sobie!”. Innym razem przecież, zamiast pójść na zdrowotne zabiegi borowinowe z innymi emerytami, ostentacyjnie uciekł z sanatorium. Pielęgniarka szukająca dziadka po całym mieście znalazła go na starówce, jeżdżącego beztrosko na łyżwach. Ten starszy pan z żylakami nóg jak gdyby nigdy nic ślizgał się z gracją na miejskim lodowisku! „Proszę pani, bo te zabiegi są tylko dla jakichś staruszków!” – tłumaczył się potem zdenerwowanej opiekunce.

 

Myślę sobie dziś jako młoda osoba, że i ten podryw w sanatorium to piękna rzecz. Oczywiście nie zdrada, ale same emocje, otoczka dansingów, te przygotowania cudnych pań, obmyślanie sukni na wieczorne tańce. Mnie to wzrusza, bo pokazuje, jak bardzo my wszyscy chcemy pozostać młodzi duchem. I jak mocno pragniemy adoracji, poczucia, że choć na chwilę jesteśmy dla kogoś piękni, nieodkryci, atrakcyjni.

Specjalnie dla Was wyłapałam kilka sanatoryjnych smaczków z internetów. Oto bowiem jakiś 60-letni pan wrzucił na forum poważną rozterkę: puścić żonę samą do sanatorium, czy nie?

Zobaczcie porady ekspertów, stałych bywalców. Co mu doradzili?

Jak ma 61 lat, to jej nie puszczaj, bo jest na pewno słaba i schorowana, a tam jak już wpadnie w rytm, to różnie może być. Dowie się np., że jesteś za stary i za brzydki, albo niewydolny. Lepiej niech umrze, ale obok ciebie – doradzał 50-letni Anonim.

Byłam raz w sanatorium i więcej nie pojechałam, moja współlokatorka chciała mnie przekupić, żebym zostawiała jej czasem wolny pokój. Nie zostawiałam i nie godziłam się na wizyty kochasia w pokoju, nie z zazdrości, bo sama mogłam mieć też, miałam 30 lat. Tak dla zasady.

Najlepiej to wygląda początek dansingu w sanatorium, bo jak szybko nie wyłapiesz w miarę młodych i ładnych, to ci pasztet zostaje! – napisał niezainteresowany podrywami pan.

 

– Bywałem w sanatorium w Krynicy wiele razy i w maju tego roku znów się wybieram, wiele opowieści uważam za przesadzone. Jeśli chodzi o tańce to bardzo popieram taką terapię. Jest uważam fantastyczna! Nie ma nic bowiem lepszego na szarzyznę dnia codziennego niż dobre towarzystwo, dobry alkohol oraz fajna muzyka. Natomiast jeśli chodzi o seks, to powiem tak: radziłbym się nie naigrawać z panów po 65., gdyż w zawodach z nimi niejeden mógłby mieć problemy.

Kochany, byłam i wiem. Od 18.00 są dancingi i od razu chorób po nikim nie widać. Ci z poprzekręcanymi kręgosłupami na skierowaniu zachowywali się jak młodzi bogowie. Zmieniali tylko marynarki na wieczór. Panie też zabrały zamiast dresu długie suknie. A w nocy z holu pielęgniarka przegoniła parę, która jawnie uprawiała seks – nie byli młodzi, bo ja miałam wtedy 43 lata. O godz. 19.00 np. mąż dzwoni z budki do żony, że się kładzie, bo jest po zabiegach, a w rzeczywistości stoi elegancko ubrany po pas.

Mój mąż miał 59 lat, jak pojechał do sanatorium 3 lata temu i wrócił z kochanką! Już jesteśmy po rozwodzie, a byliśmy małżeństwem 34 lata.

Nie ma co się martwić, w ciąży nie wróci!

– Ale bzdury ludzie piszecie!!! Byłam i jeszcze pojadę, bo naprawdę pomaga. Ale na te bzdury odpowiem tak. Dobrego to i knajpa nie zepsuje, a złego i sam kościół nie naprawi! – podsumowała pani z nickiem Halinka69.

Ach, cudowni są ci stali bywalcy sanatoriów <3 Pozdrowienia dla wszystkich pozytywnych emerytów!