nieCodzienność

Debiut miałam udany

Wczoraj szukałam czegoś ważnego w papierach. Jak na „porządnisię” przystało, w moich szafach wszystkie ważne dokumenty, umowy i rachunki przeplatają się ze starymi listami od przyjaciół, a nawet – z dawnymi wypracowaniami ze studiów. Tak właśnie znalazłam te dwie kartki… 

A na nich wywiad na zaliczenie z warsztatów dziennikarskich. Przeprowadził go ze mną Wiktor, mój najlepszy kumpel z polonistyki. Czytając wczoraj wieczorem ten stary druk, rozbawiona opierałam się o lodówkę i popijałam trzecią już kawę. Dacie wiarę, że jeszcze kilka lat temu byłam manicurzystką? Że jako studentka tułałam się od stancji do stancji, na koniec łamiąc się (dosłownie) w wypadku samochodowym? Od tamtego zabawnego wywiadu minęło sześć lat:

„Redaktor Wiktor Gardocki: Czym się obecnie zajmujesz?

21-letnia Żudit: Studiuję filologię polską i historię, pracuję jako manicurzystka (!).

11208722_10153269725394172_681220934_n

Czy kiedykolwiek, parafrazując tytuł znanej biografii, szalone życie porwało cię w swoje ramiona?

Wiele razy. Kiedy byłam w liceum, często uciekałam z domu i jeździłam na koncerty metalowe. I, na przykład, koncert kończył się o trzeciej nad ranem. Szłyśmy więc potem z koleżanką – bo nigdy nie jeździłam sama – do jakiejś klatki schodowej, tam nocowałyśmy. Nie masz pojęcia, jak o tej godzinie wszystko dobrze słychać. Dajmy na to: chrapanie, kaszel. Siedzisz skulona na schodach i doskonale słyszysz, co dzieje się w mieszkaniach. Taki czajnik, włącznik światła, czyjeś kroki – jeżeli ktoś wcześnie musi wstać do pracy. Potem, już na studiach, jakby to ująć… zabalowałam trochę. Nie chodziłam na wykłady i ćwiczenia, myślałam, że poradzę sobie, tak jak w liceum. No, a później mialam problemy, egzaminy i zaliczenia musiałam przekładać na wrzesień.

Na polonistyce podjęłaś pracę.

Tak, bo pieniądze, które dostawałam z domu nie wystarczały mi. Nie mogłam kupować ubrań, choć to może najmniejszy problem, bo jestem wielbicielką szmateksów. Jednak nie zawsze wystarczało mi na inne ważne przyjemności – kino, teatr, wyjście do klubu.

11195407_10153269749529172_1934505531_n

Czym się zajmowałaś?

Handlowalam trochę na Allegro, ale nie był to najlepszy biznes. Sprzedałam kilka książek, a nawet – zdobyty nie wiem skąd pas odchudzający. Potem pisałam prace maturalne, kilka tygodni pilnowałam nawet niemowlaka, ale strasznie mnie denerwował. Nie chciał spać. Wciąż płakał. Nie mogłam nawet wypić herbaty. A potem zainteresowałam się manicure. Moja przyjaciółka nieźle na tym zarabiała. Zapisałam się więc na kurs i tak zostałam manicurzystką. Co prawda rzeczywistość nie okazała się tak różowa, jak zakładałam, ale zarabiam tyle, że mi spokojnie wystarcza.

Tobie robi paznokcie koleżanka. Po której wolisz być stronie?

Wolę jednak robić manicure komuś. Przynajmniej nie nudzę się. Trzeba pamiętać o tym, że klientka przez te trzy godziny czeka na końcowy efekt. W tym czasie siedzi, ma ograniczone pole manewru. Może co najwyżej rozmawiać.

Miałaś tremę przed swoim debiutem?

Tak. Tym bardziej, że pierwszą klientką była kobieta będąca… specjalistką od manicure. Tłumaczyla mi krok po kroku, co powinnam robić. Miałam tremę. Ale okazało się, że niepotrzebnie. Klientka była zadowolona. Można powiedzeć, że debiut miałam udany.

zudit_gucia1

Ciocia Pikolina wie, jakim smakołykiem zahipnotyzować Gucię.

W czasie studiów kilka razy zmieniałaś mieszkanie. Mogłabyś opisać swoją „wędrówkę”?

Po przeprowadzce do Białegostoku najpierw mieszkałam przy Zachodniej, z właścicielką i kilkoma innymi – obcymi mi – osobami. Właścicielka była przewrażliwiona, denerwowała się, gdy zapraszałam kogokolwiek, nawet swojego faceta. Mieszkanie bylo nowocześnie urządzone (nowe meble, dzieła sztuki na ścianach), naprawdę piękne. Ale mój pokój… Zwykła klitka – może dwa na dwa metry. Poddasze i dachowe okno, pod nim wielkie łóżko z widokiem na szare chmury. Niezbyt dobrze się tam czułam. Poza tym właścicielka już po pierwszym miesiącu podniosła czynsz. Wyprowadziłam się na Mickiewicza. Piękny pokój z tarasem w samym sercu miasta. Ale po roku właściciel wypowiedział umowę. W kolejnym mieszkaniu spędziłam miesiąc. W tym czasie miałam wypadek samochodowy, leżałam w gipsie w domu swoich rodziców 60 km stąd. Przyjaciele zabrali moje rzeczy i ponownie musiałam szukać jakiegoś mieszkania na jesień. Tak trafiłam tutaj (Judyta rozgląda się po swoim pokoju)”.

11186371_10153269785574172_1825571676_n
Od wywiadu minęło zaledwie kilka lat, a tyle się zmieniło. Manicure to dziś dla mnie czarna magia, a spanie na klatce? Żudit, serio? No szacun. Teraz nawet planując wyjazd na Woodstock myślę, czy nie wziąć tam sobie pokoju w hotelu :D A mój ukochany fragment z tego wywiadu? „Pilnowałam nawet niemowlaka, ale strasznie mnie denerwował. Nie chciał spać. Wciąż płakał. Nie mogłam nawet wypić herbaty!” <3  Kilka lat później przeszłam chyba jakąś cudowną przemianę, bo dzieci – z wzajemnością – zaczęłam wprost uwielbiać. Zostałam nawet najbardziej rozchwytywaną nianią w mieście.

Ps. Zdjęcia z cudną Olą  (tu jej blog Sweetshoop – klik!) to dopiero przedsmak tego, co Pikolina szykuje Wam na poniedziałek;)