Weź się zbadaj! Nie jesteś niezniszczalny.

Najgłupsza wymówka, jaką usłyszałam od 40-letniej (!) kobiety, która całe życie unikała ginekologa? „Moje krocze będzie oglądał tylko mój mąż!”. Teraz ja sama mam problem, by własnego faceta wygonić na zwykłą morfologię: „Judyś, ja pracuję, serio nie mam czasu!”.
Stawiam piwo osobie, która pomoże mi dobrowolnie zaciągnąć męża na badania krwi. Dodam, że kobiece szantaże i gierki zwyczajnie już nie działają! Ciągle słyszę: „dobrze, kochanie, nie bój żaby, jutro już na bank pójdę”. Od miesięcy trwa to jego „jutro”. Ale nie planuję się poddawać.
Po tym, jak zapytałam znajomych blogerów, czy się badają, lub – dlaczego unikają lekarzy, oczywiście wyszło, że kobiety myślą o swoim zdrowiu zdecydowanie częściej. A faceci? Mają na to odpowiedź typową także dla mojego męża: „Proszę państwa, chciałbym, ale do lekarzy są zbyt duże kolejki!”
Kamil Newczyński, autor bloga Social Talk:
– W swoim życiu wyrabiałem książeczkę sanepidowską, byłem kilkukrotnie badany przed podjęciem nowej pracy i każdy z tych epizodów absolutnie mi wystarczał, żeby nie mieć zmartwień. Ale czuję, że z wiekiem to za mało, nawet jeśli moja dotychczasowa historia zachorowań i dolegliwości (a raczej ich braku) napawa optymizmem. To na razie moja jedyna wymówka.
Najbardziej zasmuciła mnie historia Małgosi z bloga Lady of the house, którą poznałam na gali Onet Blog Roku. Siedziałam nawet obok jej męża, a potem zastanawiałam się, dlaczego tamtego wieczoru nie zostali na after party. Dlaczego tak szybko odjechali. Żałowałam, że nie mogłam choć przez chwilę sobie z nimi porozmawiać. Dopiero ostatnio, właśnie, gdy ją poprosiłam o kilka słów do tego wpisu, Małgosia zdradziła mi ich historię:
– Przez długi czas unikałam lekarzy, tematów prozdrowotnych i badań. Myślałam, że tacy ludzie jak ja czy mój mąż (wciąż zajęci nowymi projektami, niepoprawni optymiści) zwyczajnie nie chorują. Kiedy się z Tobą poznałyśmy na początku marca, właśnie byłam w trakcie dwóch najdłuższych tygodni w swoim życiu. Mój mąż po profilaktycznym badaniu krwi został skierowany w trybie pilnym na badanie szpiku z podejrzeniem najgorszego. Ten czas był dla nas przełomowym. Czekając niejednokrotnie w szpitalnych poczekalniach poznaliśmy ludzi, którzy zaczynali chorować w naszym wieku, a dobijając czterdziestki, szpital traktowali jak swój drugi dom. Jak się zapewne domyślasz, los nam sprzyja i wstępne przypuszczenia diagnostyczne okazały się błędem… ale ten czas uświadomił nam, że zdrowie to jeden z najcenniejszych darów. Badać powinniśmy się regularnie i niemądrym jest ten, który mówi, że „woli nie wiedzieć”. Wiele chorób jest wyleczalnych w pierwszym stadium. Tak wiele zależy od nas…
Zaskakujące, jakie jeszcze mogą być przyczyny, dla których warto się badać. O tym Julia z Fabjulus:
Oczywiście, że się badam! Powód jest prosty: robię to dla żarcia. Wyobraźmy sobie taką, całkiem hipotetyczną oczywiście, sytuację: Przy jednym stole siedzą moja mama, moja teściowa, obie babcie, żona mojego dziadka – Kolumbijka i ja. Widzą, że na talerz nakładam sobie kluski śląskie z surówką i jadą:
– Matko bosko kochano, dziecko, co ty jesz?
– Co to w ogóle ma być?
– Ty jesteś już taaaka chuda…
– Za chuda!
– Też jej to mówię!
– To wszystko przez to niejedzenie mięsa!
– Już od tego kaszlesz!
– Zjedz choć troszkę roladki!
– Un poco de carne, por favor!
– Wylecą ci wszystkie zęby!
– I włosy! Takie piękne masz włosy!
– Oczywiście, miałabyś piękniejsze, gdybyś jadła mięso.
– Wiadomo.
– Dlatego zjedz trochę mięsa.
– Pomyśl o dziecku.
– Bebe desgraciado!
– Przecież ty karmisz piersią. Musisz się dobrze odżywiać!
– To może chociaż rybki?
– Zrobię ci łososia! Chcesz łososia?
– Dios mio!
– MIĘSO, MIĘSO, MIĘSO!
– Chcesz umrzeć?!
I wtedy wyciągam kartkę, całą na biało, i mówię:
– Tydzień temu się badałam. Jestem okazem zdrowia. Dawać mi te kluski!
Kamil Nowak, Blogojciec, tato trójki, który NIE bada się zbyt często:
– Nie badam się regularnie, aleee… mam zamiar! Jednak będąc już całkiem poważnym, to jedyne co mnie powstrzymuje przed regularnymi badaniami, to widmo niekończących się kolejek. Jak tylko znajdę miejsce, w którym zrobią mi wszystkie badania naraz, to idę chociażby dzisiaj. Ale jak już pójdę, to na wszystko – także na tomografię i rezonans. Komplet!
Co na to wszystko moja kochana Justyna z Flow Mummy?:
Regularne badania? Powiem szczerze: gdyby nie to, że ostatnie 3 lata spędziłam będąc prawie non stop w ciąży, to pewnie bym je zaniedbała. Moja głupota? Totalna. W końcu miałam już jedno dziecko, więc przez wzgląd na nie powinnam być ciut bardziej odpowiedzialna. Dziś mam trójkę dzieci i chociażby dla nich muszę o siebie dbać. Brak czasu? Bez przesady, skoro na fejsa potrafię go znaleźć, to na wizytę w przychodni także (Wróć! W prywatnej przychodni, bo niestety na państwową mnie nie stać. Nie dysponuję pięcioma godzinami, aby je poświęcić na stanie w kolejce). Czas najwyższy powrócić do regularnych badań (nie, nie zapowiadam w ten sposób kolejnej ciąży).
Nie ma ludzi niezniszczalnych, których „choroby nie dotyczą”, przekonała się o tym również Szalonooka Hania:
Zanim zostałam mamą, żyłam w przekonaniu, że nawet atom mnie nie ruszy. W zasadzie tak było. Do dzisiaj praktycznie nie choruję. Poród poszedł mi jak po maśle, więc czułam moc superbohatera. Jakiś rok po porodzie dostałam zalecenie zrobienia profilaktycznego USG piersi. Wykryto guzek w jednej z nich. Przestraszyłam się nie na żarty. Jestem matką, a moja rodzina z każdej strony obciążona jest genetycznie przez raka. Co by było, gdyby lekarz nie zalecił badania, a ja żyłabym nadal w nieświadomości? Co, gdybym ocknęła się, kiedy byłoby już za późno? Moje dziecko mogłoby wychowywać się bez mamy. Przez moją ignorancję i przekonanie o niezniszczalności. Od tamtej pory badam się regularnie. Wolę dmuchać na zimne. Życie jest zbyt piękne, a szczęśliwe dzieciństwo mojego syna jest tego warte.
Karina Nina, blog Art You Ready By Kari:
Chodzę regularnie do ginekologa, bo jestem w grupie podwyższonego ryzyka. W mojej rodzinie zdarzały się przypadki zachorowania na raka, zwłaszcza u kobiet. Dla mnie więc odwiedzanie lekarza i badanie się jest rzeczą normalną, wpisuje się w mój zdrowy styl życia. Regularnie też poddaję się badaniom okresowym, badam krew. Nie dlatego, że o coś się boję, ale lepiej żyć świadomie i w razie czego móc szybko reagować. Zażywam antykoncepcję, staram się przynajmniej raz w roku robić cytologię i USG. Przede wszystkim dla siebie.
P.S. Dziewczyny, czekam na Wasze pomysły na zaprowadzenie swojego faceta do lekarza. Może jakaś Wasza sztuczka pomoże i z moim opornym mężem. Ależ byłabym szczęśliwa!