Zakazane tematy

Za co człowiek „może” zabić psa?

Pamiętam, jak kilka tygodni temu wysłałam Kasi znalezioną w Sieci fotografię martwego człowieka, ofiary wojny. Zasmucona bardziej chyba swoją reakcją, niż jego losem, powiedziałam:

– Zobacz, jakie zdjęcie. Mimo że straszne, patrzę na nie niewzruszona, zupełnie jak głaz, choć naprawdę bardzo chciałabym uronić łzę. Co jest ze mną nie tak? – pytałam. W tym nadmiarze ludzkich tragedii pokazywanych przez media zatraciłam chyba prawidłowe reakcje.

I tego samego dnia, gdy zdenerwowana na inną koleżankę za to, że szuka sobie rasowego psa za tysiące złotych, zamiast wziąć któregoś biedaka ze schroniska, ryczę, oglądając zdjęcia porzuconych kundli w kojcach. Zasłaniając oczy, żeby redakcyjny open spejs nie widział.

– Jak to możliwe, że widok przelanej ludzkiej krwi czy niewinnych ofiar wojny nie porusza tak, jak los porzuconych przez człowieka zwierząt i tych ich oczu zza krat? – pytałam Kasię.

Nie wiedziała, co mi odpowiedzieć, bo czuła dokładnie to samo. Pomyślałam więc sobie – ok, może gdy kiedyś będę miała własne dzieci, pachnące oliwką, uśmiechające się, bezbronne, te telewizyjne sceny tragedii będą mnie wzruszać bardziej należycie. Może nie posiadając własnej rodziny mam w dziwny sposób upośledzone pewne emocje?

IMG_7298

Kilka dni temu przeprowadziłam wywiad z Segrittą (który już w następnym tygodniu pojawi się na blogu), naprawdę mądrą i cudowną babką. Fakt, że jest świeżo upieczoną mamą, a mimo to o zwierzętach myślimy podobnie, podbudował mnie. Otóż zapytałam ją, w jaki sposób jej wieloletnie blogowanie wpływało na życie innych, co dobrego zrobiła przez lata publikowania w Sieci. Bywa przecież, że blogerzy motywują czytelników do robienia rzeczy wielkich, zmieniania otaczającego świata. Na co ona mniej więcej odpowiedziała mi tak:

– Wiesz, chyba nie zastanawiałam się nad tym, jak i czy pomagam ludziom, bo zawsze szczególnie martwił mnie np. los psów. Co miesiąc przelewam pieniądze na schronisko. To jest tak, że psia tragedia wzrusza wyjątkowo mocno. Człowiek to przecież istota, która sama potrafi kombinować, mówić, artykułować potrzeby, walczyć o swoje, oszukiwać dla własnych korzyści. A pies? Po prostu kocha. Szczerze i za nic. Tylko niestety – jest zdany na cudzą łaskę lub niełaskę.

Piękne. Segritta mówiąc tak ciepło o zwierzakach bezwarunkowo już stała się „naszym” człowiekiem.

Kiedyś pisałam Wam, jak nie ufam ludziom, którzy mówią, że nie lubią zwierząt. Raczej nie są dobrym materiałem na przyjaciół, bo budzą we mnie podejrzenia o jakieś ukryte zło. Ostatnio byłam gotowa rzucić wszystko i pojechać gołymi rękami udusić jednego pana z podlaskiej wsi. Pana oprawcę. Słuchajcie oto, co opowiedział mi o nim mój brat:

– W mojej pracy był zatrudniony taki dziwny facet. Był, bo już nie pracuje – ponieważ na forum głośno pochwalił się, że ostatnio powiesił swojego psa na drzewie. Za to, że „kundel nabawił się grzybicy skóry”.

– ???!!!!!$#%^^&**()(*%$@!!

Niepojęte. Do dziś nie mam słów…

IMG_7295

Gdy oglądam zdjęcia psiaków ze schronisk, najbardziej boli widok tych „brzydkich”, choć dostojnych kundelków. Burych, krępych, na krótkich łapkach. Wiem, że im najtrudniej jest znaleźć kochających ludzi. Kiedy byłam wolontariuszką w białostockim schronisku, jeden z pracowników powiedział mi:

– Te kundelki niestety mają najgorzej. Szanse na dom? Prawie zerowe. Kto by tam chciał kilkuletniego, burego kundla z niewiadomą przeszłością? Proszę pani, zupełnie co innego, gdy do schroniska trafia jakiś rasowy pies. Nieoficjalnie zaraz daje się cynk znajomym z zewnątrz i takiego yorka, amstafa czy husky’iego na drugi dzień już nie ma.

No tak, Żudit powiedziała, co wiedziała – a sama ma rasowego pinczera – powiecie. Panią Gucię dostałam w prezencie od mojej wieloletniej przyjaciółki, Agi z Buuba.pl, była to też niestety jedna z nielicznych ras, która nie wywołuje alergii u Karlosa. Czasem żartobliwie nazywamy Gucię „namiastką psa”, bo waży zaledwie 1,5 kilograma, ale szczekaniem i temperamentem nadrabia wszystko. Kocham ją miłością, której nie mogę dać (a chciałabym) wszystkim cierpiącym kundelkom świata. Mimo wszystko – wiem też, że kiedyś, gdy zbudujemy dom z ogrodem, będą tam biegały szczęśliwe i zadbane psiaki. Koniecznie te największe schroniskowe „brzydale”, którym damy miłość.

Gdybyście chcieli przygarnąć zwierzaka, oddać niepotrzebne koce, przelewem środków dorzucić się do karmy albo zostać wolontariuszami – tu jest strona białostockiego schroniska KLIK! :)

Idźcie i kochajcie wszystkie psy, jako i my mocno kochamy!

IMG_7328

IMG_7305Zdjęcia oraz oldschoolowe ubranko Żudit: Pikolina