Korki z pisania

Jak pisać świetne teksty – 5 praktycznych porad

Nie oszukujmy się. Nawet wielu filologów nie potrafi pisać dobrze. Dobrze, to znaczy jak? Sama przez kilka ostatnich lat pracowałam jako korektorka w dwóch wydawnictwach. W tym czasie stworzyłam sobie obraz „pięknego tekstu” i dziś Wam o nim opowiem. 

Często w wiadomościach lub komentarzach chwalicie mnie (co bardzo cieszy!), za styl pisania na blogu. Pytacie, jak wyrobić sobie dobry warsztat, czy jest na to może jakiś magiczny przepis.

To miłe, bo ze mną też, mimo skończonych studiów, było kiedyś „źle”, jeśli chodzi o pisanie. Jak dziś pamiętam, kilka lat temu mój „wspaniały” szef, pewien redaktor naczelny powiedział: „Judytko, chcesz pisać dobre teksty do gazety czy internetu? Totalnie zapomnij, czego cię uczyli na tej twojej polonistyce. Artykuł na internet to nie sztywniacki esej czy rozprawka na zaliczenie. Tekst, który mi dziś oddałaś, jest fatalny – poprawne warsztatowo są w nim tylko przecinki”.

Krytyka była ciężka do przyjęcia. Ale jak widzicie, nie poddałam się, nie zawstydziłam jego uwagami i jestem tu z Wami.

zudit_z_ksiazka (5)

Wróćmy do dobrego tekstu (np. na blog). Powinien mieć kilka ważnych cech – pomińmy tu już poprawną interpunkcję i ortografię, bo z nimi problemy mają czasem nawet najlepsi (ale od czego są korektorzy?). Skupmy się na tym, co płynie z głowy – a więc na myśli. Dobry tekst jest troszkę, jak to opowiadanie zadane do napisania w podstawówce – powinien mieć wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Czyli ścisły porządek myśli – wciągający początek i satysfakcjonujący czytelnika koniec. Jeśli więc piszemy tekst o zaletach picia zielonej herbaty, nie odbiegajmy w jego obrębie do np. wylewania żalu na ceny biletów lotniczych do ciepłych krajów, gali rozdania Oskarów czy nowego odświeżacza powietrza… Chyba że wszystkie te elementy są niezbędną częścią historii, które zgrabnie nawiązują do zielonej herbaty. Bo zwinnie poprowadzona opowieść powinna być spójna. Czyli? Kolejne jej fragmenty mają nawiązywać do tych poprzednich, być ich piękną i logiczną kontynuacją.

zudit_powrot_z_urlopu (9)

Dobry tekst nie jest też „rozwleczony”. Przez lata korektorskiej pracy sprawdzałam książki o różnej tematyce – były to podręczniki psychologii, albumy o historii miast, poradniki fotograficzne, książki dla studentów medycyny, historii, socjologii. Najbardziej w nich wszystkich nie znosiłam zdań ciągnących się przez połowę strony. Autorzy, mimo że byli autorytetami w swoich dziedzinach, mieli trudności z precyzyjnym wyrażaniem się. Stąd zdania rozwlekali, chcąc jakieś zjawisko wyjaśnić dobitnie. Niestety, im więcej gromadzili słów, tym to było trudniejsze do zrozumienia. Mówi się, że maksymalnie w zdaniu powinno być ok. 18 słów – na oko to po prostu dwa wersy – i taką długość w blogowych tekstach Wam polecam.

Ostatnią (na dziś) cechą dobrego tekstu jest brak męczących skrótów myślowych. A taki skrót pojawia się wtedy, gdy autor, chcąc „przeskoczyć” jakąś swoją myśl, nie wyjaśnia niczego, zakładając, że czytelnik i tak wie, o co chodzi. Ostatnio wpadłam na taki właśnie skrócik, zobaczcie, jak zaczynał się pewien wstęp do książki (nie prozy, tylko poradnika):

korekta

zudit_z_ksiazka (1)

Sami widzicie – warto pamiętać, że odbiorca zazwyczaj nie wie o naszych prywatnych sprawach ani nie zna myśli autora – Twoja w tym głowa, by jak najlepiej mu wszystko wyłożyć.

I na koniec obiecanych 5 rad, jak pisać dobre teksty:

1) Porzuć bezkrytyczność – sama na każdym etapie dziennikarskiej pracy próżno myślałam, że piszę bardzo ciekawie i poprawnie. A dziś, gdy wracam np. do blogowych tekstów sprzed roku, wstydzę się popełnionych i niezauważonych wtedy błędów. Warto porzucić bezkrytyczność i przynajmniej te ważniejsze artykuły dawać do przeczytania komuś zaufanemu.

2) „Wstrzyknij” sobie ulubiony styl pisania – pewna mądra profesor z polonistyki poradziła mi kiedyś, żeby za każdym razem, gdy siadam do jakiegoś ważnego tekstu, natchnąć się ulubionym stylem pisania. Jeśli więc kocham język Sapkowskiego, to przed napisaniem tekstu na blog, czytam kilka stron jego książki, by nabrać delikatnego „brutalizmu” w niektórych opisach.

zudit_z_ksiazka (6)

3) Nie siadaj do tekstu, kiedy nie masz w sobie pożądanych emocji. Czasem bywa tak, że zerkam w kartkę z zapisanymi tematami na bloga – owszem, widzę, że mają potencjał, mogą zaciekawić, tylko że w danej chwili totalnie nie potrafię tego napisać z emocjami (dobrymi lub złymi). A suchy artykuł, pisany bez serca (przynajmniej na blogu) zupełnie nie ma racji bytu.

4) Dopieszczaj. Pojedyncze błędy zdarzają się każdemu. Ale stałe publikowanie tekstów z rażącymi, nagminnie powtarzanymi błędami, bardzo odrzuca. Ostatnio trafiłam na blog pewnej dziewczyny. Pamiętam, że rok temu też pisała, stawiając spacje przed przecinkami („wiem  , że”) lub np. spacji nie stawiając w ogóle ( „Zjedz jabłko-powiedział). Nawet, jeśli nie masz zaufanego korektora, pewne rzeczy możesz sam wychwycić – zerkając, jak choćby te nieszczęsne spacje stawia się w książkach. Grunt, żeby na takim językowym samodoskonaleniu Ci zależało.

5) Pisz dynamicznie. Właśnie – bo to dynamika języka sprawia, że trudno jest się od tekstu oderwać. Sekretem pisania takich historii jest używanie czasu teraźniejszego, ale też – strony czynnej (czyli np. testuję samochód, zamiast: samochód jest testowany), wystrzegaj się też kwiecistych epitetów, one „spowalniają” Twój tekst.

Uff, serio, nieźle się dziś namęczyłam z tym artykułem – mam nadzieję, że się Wam przyda. Dajcie znać, czy warto zacząć taką serię porad w stylu „Ładne pisanie” – czy może to zupełnie bez sensu ;)

Zdjęcia: Pikolina