Zakazane tematy

Wyrok: 15 lat

Opowiem Wam coś. Kilka lat temu zniknęła Jego mama. Ciało odnaleziono dosyć szybko. Ponoć to była śmierć przez przypadek, ponoć wyszła na dłuższy spacer do lasu i tam potknęła się, a upadając, śmiertelnie uderzyła w głowę. Tylko ja wiedziałam, że było inaczej… 

Też kochałam tę kobietę, dlatego tym bardziej było mi ciężko później o tym wszystkim milczeć. Tą kobietą była mama mojego faceta.

Kilka lat trwała cisza. On, prawnik, szukał, węszył, liczył, że pozna prawdę o tej dziwnej, z pozoru normalnej śmierci. W tamtych dniach usuwałam się, oddalałam od niego, milczałam jak grób, wychodziłam, byle nie patrzył mi w oczy. Mimo wszystko, jako taka sielanka trwała.
Ale oto pojawiły się nowe poszlaki. Inna prawda. Wyszło na jaw, że mamę mojego ukochanego ktoś jednak zamordował. To była dla niego najgorsza nowina, zło, z którym poradzić sobie nie umiał. Nie wiem, co dla mnie w tamtych dniach było bardziej przerażające… Patrzenie, jaki ból po raz drugi mój ukochany facet przechodzi, czy może to, że niebawem ktoś wpadnie na mój ślad.

IMG_7340

Przysięgam – to był makabryczny wypadek. Nie chciałam tego, przecież od lat sama też kochałam tę kobietę, miałam do niej bardzo ciepłe uczucia. Tylko że akurat wtedy okrutnie mnie zdenerwowała, mówiła rzeczy niewyobrażalne dla uszu młodej dziewczyny – dziewczyny jej syna. Ponoć źle dbałam o K., ponoć nie dawałam mu prawdziwego szczęścia. To był impuls… Pchnęłam ją. Z jakąś satysfakcją, chwilową rządzą jej nieodwracalnej krzywdy. Takie mam wspomnienie tamtej tragicznej chwili.

A śledztwo trwało, K. coraz częściej pytał mnie, co sądzę o nowym dowodzie – tajemniczym połączeniu telefonicznym. Chciał, by ktoś mniej uczuciowo zaangażowany powiedział, co myśli. Zawsze odpowiadałam wymijająco, bardziej chciałam go pocieszać niż uczestniczyć w tych jego poszukiwaniach zła. I pewnego dnia, jak grom z jasnego nieba, uderzyli we mnie. Policja brutalnie weszła do mieszkania, przeszukali wszystko, wypytywali mnie na miejscu, potem wzięli na przesłuchanie. Nie miałam alibi na tamten dzień (głupia, mogłam o nie zadbać), nikt nie mógł potwierdzić, że w chwili śmierci Jego mamy byłam w innym miejscu. Niestety, Ona jako ostatnią zapisaną rozmowę w telefonie miała właśnie tę ze mną. Był też SMS z pytaniem, o której idziemy na wspólny spacer do lasu. Byłam głupia, tyle przecież oglądałam tych kryminalnych filmów, a tak banalnych dowodów z komórki nie usunęłam.

IMG_6678

Najtragiczniejsze było jednak co innego. Policja już o mnie wiedziała. I oto stoję z K. na balkonie, wygląda, że to chyba nasze pożegnanie. Chciał tylko jednego – na „własne uszy” usłyszeć, czy to zrobiłam. Kochał mnie od 7 lat, nie wierzył słowom policjantów. Za wiele razem przeszliśmy, za dużo pięknych wspomnień, by w jedną minutę mogły to zniszczyć słowa obcych ludzi. Ale teraz już nie umiałam się motać, były te niezbite dowody, ten SMS, zupełny brak alibi. Nie, nie mogłam spojrzeć w te ukochane oczy i skłamać.

– To ja. To był straszny wypadek, uwierz – nie chciałam tego. Musiałam milczeć, bo bałam się panicznie, że odejdziesz ode mnie. Wybacz mi.
– Boże, dlaczego? Nie wierzę. Proszę, zniknij z mojego życia – powiedział zrozpaczony.

Wszystko przez ten jeden, najgłupszy w moim życiu, impulsywny czyn. To złośliwe popchnięcie starszej kobiety. Zabiło wszystko, co miałam i od lat pielęgnowałam – związek, w którym przeszliśmy przez wszystkie odcienie emocji, choroby, nieszczęścia, ale i cudowne przygody. Tej straty nie umiałam odżałować. Okrutny ból sprawiało mi myślenie, co On musi dziś przeze mnie czuć. Zniszczyłam w nim wszystko… wiarę w ludzi, szczerość, miłość, wiarę w ukochaną kobietę. Wiedziałam, że już nigdy do mnie się nie odezwie. Mogłam siedzieć minimum kilkanaście lat, ale nie to było najgorsze. Tam, w celi przecież umiałabym się dostosować do wszystkiego, byle tylko ktoś na zewnątrz czekał na mnie. Do straty najdroższego faceta dostosować się już nie umiałam.

zudit_bcp2015 (46)

15 lat. Tyle dostałam w wyroku za zabicie jego mamy. 15 lat, czyli?

Szybko policzyłam, że po wyjściu będę miała 42 lata. Boże, wtedy już nie będę mogła mieć dzieci, do pracy raczej nie pójdę, przecież zero doświadczenia. Rodzina też odwróciła się ode mnie. Za to kłamstwo, za milczenie. Może gdybym przyznała się od razu, że to tragiczny wypadek, a nie milczała, jak pospolita morderczyni… byłoby inaczej. Za piętnaście lat może już nie spodobam się nikomu, zostanę sama jak palec. Wyjdę na ulicę, by od razu iść do noclegowni. Straciłam wszystkich. 15 lat, w których tylko koleżanki z celi będą moją rodziną. Boże, a mój ukochany! Tęsknię za nim, jakby to on umarł bezpowrotnie. Nie umiem sobie wyobrazić, jak to jest nie móc dotknąć go już nigdy, ani jak to jest nie móc porozmawiać z nim o innych ludziach. Nie móc pójść z nim po zakupy na obiad. Straciłam telefon, ale cóż mi po nim, kiedy nigdy już na jego ekranie nie wyświetlą się żadne słowa od Niego.

15 lat. W tym czasie moim braciom pewnie urodzą się dzieci. Znajomi dorobią się pięknych domów. Karlos znajdzie kogoś. Na samą myśl o tej drugiej, lepszej ode mnie kobiecie krwawi mi serce. Trafiam do tej celi i wiem, że zabierze mi najważniejsze lata. Tak, zabierze ten czas, w którym mogłabym zrobić wymarzoną karierę, potem mieć dwójkę dzieci, a z facetem mojego życia wreszcie polecieć do ciepłych krajów, gdy w Polsce zima. Bo przecież w tym czasie dorobilibyśmy się tych wszystkich materialnych marzeń. RAZEM. Tego chcieliśmy.

IMG_5058 (Kopiowanie)

BUDZĘ SIĘ. Czy to nadal moja cela? Głowę szybko odwracam na drugą połowę łóżka. O mój Boże! Obok śpi On. To tylko sen! Przytulam się mocno i płaczę wzruszona. W jedną sekundę odzyskałam 15 cudownych lat, które mogły pójść na zatracenie. Wstałam z łóżka, by napisać dla Was ten post i nie stracić emocji z tego snu.
WOLNOŚĆ. Dobry Boże, jakie to ogromne szczęście!

Zdjęcia: Pikolina