Zakazane tematy

Czasem chciałabym, aby raz to mój facet został w domu sam na 24 h z dzieckiem i „nic nie robił”!

Wyobrażasz sobie?! – napisała do mnie wściekła Magda, opowiadając o porannym zachowaniu jej męża, tatusia ich 9-miesięcznej córeczki. Oboje piękni 30-letni, sympatyczni i wykształceni.  


– Więcej empatii, patrzysz tylko jednostronnie, że to tobie jest ciężko – wyrzucił jej, gdy po całej nocy, gdy tylko ona wstawała do karmienia kilkumiesięcznego niemowlaka, o 7 rano poprosiła go, by ponosił chwilę płaczące dziecko. Obrywało jej już ręce.
Odpowiedział w ten sposób sennie i z zamkniętymi oczami – on jest zmęczony, bo położył się spać o pierwszej („a ona o 22, razem z dzieckiem, więc się wyspała”). Niemowlę płakało coraz głośniej. On przykrył się lepiej kołdrą, pomyślała, że to po to, aby nie słyszeć. Do pierwszej w nocy tatuś potrzebował relaksować się przy komputerze: na serialach i grach.
Czy facet Magdy ma ciężką pracę? Obiektywnie mówiąc – nie – to robota za biurkiem, umiarkowane stresy. Ale gdy wraca z pracy, nie przejmuje od Magdy dziecka od razu – „potrzebuje mieć godzinkę dla siebie” – na sen. Ona to rozumie, jest wyluzowana, w 9 na 10 przypadków nie robi mu problemów. Tak, tylko że on potem ma dużo siły po tej drzemce… by znów siedzieć i grać do późna. Magda mówi mu też, że wolałaby, aby dziecko w nocy spało z nimi w łóżku, bo wysiada jej krzyż od wstawania i podnoszenia niemowlaka z kołyski co godzinę. Byłoby jej o wiele wygodniej. On stanowczo protestuje. Nie mógłby dobrze wypocząć, wiedząc, że całą noc musi uważać na swoje ruchy, aby nie skrzywdzić maleństwa. Ona to rozumie, ale krzyż siada jej coraz bardziej. Dziecko zdrowo przybiera na wadze.


On, zapracowany tatuś może i nie robi tego umyślnie, ale w sumie to nawet nie przewija dziecka: bo właśnie jest na wylocie do pracy/jeszcze śpi/zamknął się w łazience/gra na kompie/obiecuje, że „następna kupa będzie jego”. Myśl o tym też nawarstwia się Magdzie w głowie.
Mówi mu wprost, jak cholernie przeszkadza mu jego zachowanie. Ten całokształt. „To empatyczny facet, ale po prostu ostatnio wszystko się niefortunnie układa”. On zapewnia, że kocha ją i córkę, że będzie lepszy. Ale ciągle nie jest.
Magda nie może wybaczyć mu tych słów: jak to „więcej empatii”? Jak to „ona patrzy jednostronnie”? Do ciężkiej cholery!
Gdy on tego ranka wstaje „na dobre”, bo się już wyspał, ma nastrój miłego skowronka, pyta ją:
– Co to za problemiki robiłaś mi z rana? Daj, potrzymam dziecko, o co znów te fochy? Nie mam na to siły, Magda! Może zmień sobie te tabletki – żartuje brutalnie, ale nikogo już to nie bawi.
Czasem, gdy oboje mają dobry nastrój, dobrotliwie śmieją się, że gdy on pilnuje dziecka, ona „ma czas tyko dla siebie”: zmywa w kuchni, sprząta w łazience i gotuje im obiad. Dla niej to śmiech przez łzy. Ale Magda wcale nie chce robić z siebie cierpiętnicy: uwielbia swoje dziecko, kocha z nim być, nie chce jeszcze wracać z macierzyńskiego. Tylko że czasem nawet i najlepszym matkom frustracja kumuluje się, doprowadza do wybuchu płaczu, bezsilności.

Owszem, on bywa także bardzo  dobrym tatusiem: śpiewa, czyta bajeczki, wymyśla dziecku kreatywne zabawy. Jest tylko jeden warunek: tatuś musi być wypoczęty. Inaczej „oczy mu się kleją” i „musi się chociaż chwilę zdrzemnąć”. Wtedy jest: „Madzia, zabierz dziecko”.

– Żudit, powiedz, gdzie popełniłam błąd? – pyta mnie Magda. – Odkąd mamy dziecko, mówimy do siebie tylko poleceniami, drobne pretensje nawarstwiają się i urastają do rangi rozwodowych. Może za bardzo mu we wszystkim odpuszczałam, że teraz o każdą rzecz muszę prosić, irytując się, gdy sam nie potrafi się domyślić? A może to on, mimo że jest po trzydziestce, po prostu nie jest gotowy na dziecko? Co robić z naszymi relacjami? Przecież my zawsze się mocno kochaliśmy…
Poruszyła mnie opowieść Magdy – każda z nas odnajduje w tej historii jakieś elementy własnej codzienności :( Ważne pytanie: co doradzilibyście mojej Czytelniczce? Może „separację” do drugiego pokoju – niech mąż w końcu ma łóżko tylko dla siebie i gra w gry, ile potrzebuje!