Zakazane tematy

Czy patologiczne dzieciństwo decyduje o dalszym życiu?

Przyglądam się swoim znajomym z lat szkolnych. Niektórzy mieli trudny start – początki w rodzinie alkoholowej, niepełnej, lub takiej, w której za „złe uczynki” karało się pasem. Zawsze zastanawiało mnie, czy patologiczne środowisko generuje naszą przyszłość, to, kim sami będziemy? 

Na szczęście – nie zawsze. Nigdy nie zapomnę komentarza, który pod pseudonimem *Mamunia* zostawiła tu kiedyś pewna Czytelniczka :

– Żudit, jesteś szczęściarą. Chciałabym być biedna i tak szczęśliwa ciepłem rodzinnego domu. U nas nie przelewało się, a ojciec wyładowywał się na mnie – nie pił, ani nic, po prostu bił. Czym popadnie i gdzie popadnie. W sierpniu chodziłam w długim rękawie, a było 30 stopni na dworze. Brakowało miłości i czułości, ciepła. Zawsze miałam mało ubrań, rzadko coś fajnego, ale to mi nie dokuczało. Do dziś pamiętam… w liceum na w-f wzięłam krótkie spodenki, pomyliłam z długimi, a nogi miałam tak posiniaczone… Reakcja wszystkich? „Co, tatuś cię bije?”. Ich szyderczy śmiech słyszę do tej pory. Tłumaczyłam, że ja tak z braćmi, że nic złego się nie dzieje i śmiałam się z nimi wszystkimi… bo co miałam zrobić. Bałam się. I do tej pory boję. Jestem dorosła, mam dzieci, a dalej wstyd mi, że ojciec mnie katował… A to nie była moja wina. Bieda materialna mi nie przeszkadzała – tylko właśnie ta uczuciowa. Do tej pory płaczę po nocach, mając nadzieję, że dla swoich dzieci nigdy nie będę taka jak moi rodzice.

 

To jedne z najsmutniejszych słów w historii mojego bloga. Jedyne, co mogłam Jej wtedy odpisać, to: [sociallocker]„Jestem pewna, że nigdy nie będziesz jak Twój ojciec”.

W tej historii jest jednak coś dobrego – *Mamunia* wie, że to wszystko było złe i nie chce tak traktować własnych dzieci. Mocno wierzę, że nigdy nie uderzy żadnego z nich.

 

Mam też koleżankę z rodziny alkoholowej. Oboje jej rodzice pili, mama – nawet będąc w ciąży z Martą. Potem, jako dziewczynka z mojej grupy rówieśniczej faktycznie miała te wszystkie ‚znamiona’ dzieci alkoholików – zawsze filigranowa i krucha, trudno jej było opanować materiał szkolny. Widoki, które na pewno zapamiętała z domu – mama z tatą przy stole, nie z kawą – tylko z puszkami piwa. Lub tanie wino w brudnym pokoju telewizyjnym, wszędzie te pełne kiepów popielniczki. Kim Marta jest dziś? Miło popatrzeć… To zadbana żona, mama dwóch dziewczynek, ale nie tylko – robi studia podyplomowe z marketingu. Nie wiem, jak udało jej się to wszystko ułożyć, że nie dała się tej wszechogarniającej patologii. Jak sama mówi – w tym wszystkim miała choć jedną, życzliwą osobę – babcię. To jej oczami potrafiła spojrzeć na swoją alkoholową rodzinę jakby z boku. Ocenić, że to wszystko jest czymś, czego ona nie chce w swoim dorosłym życiu.

 

Wśród moich bliskich ON urósł już do miana legendy. Rodzina była wielodzietna – ośmioro dzieci w domu, bardzo trudne czasy powojenne. Często nie było co jeść, rodzeństwo od najmłodszych lat pracowało na roli. Wypasanie krów, karmienie świń w gospodarstwie położonym w małej podlaskiej wsi. Szkoła i lekcje? Tak, ale dopiero wtedy, gdy pomogłeś rodzicom oporządzić się w gospodarstwie. Kim więc mógł zostać jeden z moich dziadków? Ubogim rolnikiem stojącym w gumofilcach pod sklepem? A może szanowanym gospodarzem z setkami hektarów? Ach nie, i to nie to. ON tak bardzo chciał się wyrwać z tego środowiska, że bez grosza przy duszy wyjechał pewnego dnia do Warszawy. Była tam szkoła oficerska z internatem. Kilka lat uczył się języków. Potem, już jako zawodowy wojskowy, a niedługo oficer, wędrował po świecie – stacjonując w kolejnych placówkach dyplomatycznych – w Europie, Indiach i Stanach Zjednoczonych. Miał wpływy, pieniądze, szacunek ludzi. O nim w naszej rodzinie wspomina się z nabożeństwem. Dziadek Mikołaj, chrzestny mojego taty, to człowiek, któremu powinno być na imię: „chcieć to móc”.

 

Czy trudne dzieciństwo, bieda, alkohol generują to, kim będziemy w dorosłym życiu? Cieszę się, że jednak nie zawsze. Ktoś kiedyś powiedział mi: „Wystarczy jedna normalna, życzliwa ci osoba, która będzie obok i pomoże spojrzeć na twoją sytuację z dystansu. Pokaże, że alkohol popijany do obiadu, agresja czy złe traktowanie dzieci jest totalnie złe. Byś nie mógł przyjąć raz na zawsze, że bicie słabszych to norma. Osoba, która powie Ci, byś nigdy nie brał na siebie winy za agresję rodziców – bo wina bicia istot słabszych  zawsze leży po stronie dorosłych.  Potrzebny jest właśnie ten KTOŚ, kto pozwoli ci zrealizować myśl: nigdy nie będę taki jak moi rodzice”.

Oby jak najwięcej takich dobrych dusz pojawiło się w życiu dzieci z rodzin patologicznych.

fot. Pikolina

 
[/sociallocker]