Korki z pisania

Okiem dziennikarza: 10 rad, jak pisać dobre teksty na bloga

Publikowanie na blogu rządzi się innymi prawami. O ile pisząc artykuł do gazety, musisz być obiektywny, powinieneś dzwonić, sprawdzać informacje, a najlepiej też pojechać na miejsce wydarzenia, które opisujesz, to na blogu jest w tej kwestii łatwiej. 

Pamiętam dzień, w którym napisałam pierwszy artykuł w mojej dawnej redakcji. To było o pościgu samochodowym – grupa kiboli goniła swoim BMW auto, którym z koncertu wracali punkowi muzycy. Doszło chyba nawet do napadu i bójki – mniejsza już o to. Byłam całą sprawą tak rozemocjonowana, że opisałam wszystko od strony ofiar, czyli muzyków, których lubiłam. Że jakie to wszystko straszne, jaka niesprawiedliwość ten zespół spotkała. Że jak tak w ogóle można kogoś atakować za odmienne poglądy. Mój artykuł po skończeniu trafił do akceptacji redaktora prowadzącego. Jaka krytyka mnie wtedy spotkała?

zudit_pikolina (3)

Judyta, ta historia jest naprawdę ciekawa. To mógłby być news na miarę mediów ogólnopolskich, ale nikogo nie obchodzi twoja opinia na temat wydarzenia, ani to, po czyjej stronie stoisz. Jako dziennikarka masz być obok, wysłuchać dwóch stron, wypytać o wszystko świadków. Zero opinii, żadnych twoich emocji, rozumiesz? Nikogo one nie interesują. Niestety, kochana.

Miał rację. Potem tej rzetelności, sprawdzania każdej informacji po sto razy uczyłam się przez rok stażu w jego portalu. Jakiś czas później zostałam blogerką, która głoszenia swoich prywatnych opinii musiała się uczyć od nowa.

Bo bloger ma zupełnie inaczej. Wchodzisz na jego stronę, ponieważ przyciąga Cię właśnie jego osobowość i opinia. Im wyrazistsza, tym lepiej.

zudit_pikolina (1) (1)

Coraz więcej ludzi pyta mnie, co takiego robię, że „mój blog idzie jak burza”. Nie uważam, że odniosłam jakiś spektakularny sukces, bo nim byłoby przecież wynalezienie szczepionki na raka. W tworzeniu tekstów na pewno jednak bardzo pomaga warsztat dziennikarski i ciągłe czytanie dobrych książek. Bloguję tak, by każdego dnia być z siebie zadowoloną. To 10 moich blogerskich przykazań:

1) Nigdy nie piszę w złych emocjach – to fajna rada, którą usłyszałam ostatnio również od Wittaminy. Stosuję ją (radę) od dawna, wychodząc z założenia, że złe rzeczy zostawione w sieci zawsze do nas wracają. Kiedy jestem na kogoś wściekła – nie siadam do klawiatury, wyłączam komputer. To trochę, jak w tym powiedzonku: „Piłeś? Nie pisz!”.

2) Kluczowe są tytuł i lead – formułuj je tak, aby brzmiały na tyle ciekawie, by chciał w nie kliknąć zwykły Kowalski – dlatego wczuj się w niego! Lead to kilka zdań, które powinny oddać ideę całego tekstu i intrygująco zachęcać do przeczytania całości.

zudit_pikolina (10)

3) Nie opłaca się wchodzić w blogowe wojenki.[sociallocker] Pisząc, nigdy nie odnoszę się do ludzi personalnie. Choćbym nie wiem jakiego miała wroga, nie poświęcę mu blogowego wpisu. To bardzo słabe. Nieprzyjaciół najlepiej pomijać milczeniem. Martwią mnie blogerki, które na swoich stronach roztrząsają prywatne niesnaski. To smutne i nieprofesjonalne.

4) Nie ma ludzi piszących bezbłędnie – mogę być sobie tą polonistką i korektorką książek, a własnych literówek i tak nigdy nie jestem w stanie wychwycić w 100%. Dlatego tekst przed publikacją podsyłam do przeczytania komuś zaufanemu.

5) Strona wizualna: jeśli nie jesteś Michałem Szafrańskim, to raczej trudno będzie Ci zachęcić do lektury czytelnika, który na Twoim blogu zobaczy np. szeroką na cały ekran, kosmicznie długą szpaltę tekstu napisaną niemal drobnym maczkiem. Gdy widzę taką „blachę”, zazwyczaj od razu wychodzę, bo szkoda mi tym męczyć wzrok. Stąd rada, by artykuł przeplatać zdjęciami, stosować pogrubienia (wyróżniające jakąś ważną myśl) oraz podział na akapity.

zudit_pikolina (7)

6) Opinie. Bloger, w przeciwieństwie do dziennikarza, ma przywilej głośnego ich wyrażania. I to jest właśnie piękne. Pamiętaj jednak, że z tym, co publikujesz, musisz się zgadzać w 100%. Masz mieć milion argumentów na słuszność opublikowanej tezy, gdy za Twoje słowa zaatakuje Cię chmara hejterów. Ostrożnie też z kontrowersjami – inteligentni czytelnicy szybko wychwycą, że chcesz ich przyciągnąć jedynie na tanie, chwytliwe „seksy” i „cycki” w tytule.

7) Unikatowość. Dobry bloger ma jednak coś, co łączy go z dziennikarzem. Wyobraźmy to sobie. Gdy piszesz do gazety, robisz wszystko, by mieć unikalne tematy. Za słabiznę uważasz powtarzanie tego, co dwa dni temu napisał konkurencyjny magazyn czy portal. I tę zasadę powinien też wcielić w życie dobry bloger. Dlatego nie rozumiem, dlaczego blogosferę co jakiś czas zalewa fala jednego tematu. Tak było, gdy Maffashion zrobiła budzącą kontrowersje reklamę dla Orange, i nagle, w ciągu kilku dni dziesiątki blogerów opublikowało post w stylu „co ja o tej Maffashion myślę”. Albo powtarzające się wszędzie: „Ranking najlepszych prezentów na święta” lub „10 moich ulubionych filmów”. To było już setki razy. Jeśli wszyscy robią „najlepsze prezenty”, to pójdź pod prąd, napisz choć o tych „najbardziej nietrafionych”. A skoro już koniecznie musisz pisać o wymarzonych podarkach, zrób to inaczej niż wszyscy – wysil się na kreatywność – choćby w zdjęciach czy w oryginalnym tytule i leadzie.

zudit_pikolina (2)

8) Do rzeczy. Myśli trzeba wyrażać w sposób prosty i zwięzły – szanuj czas czytelnika. Idealna długość tekstu na bloga to ponoć max. 1,5 strony tekstu A4 – zawsze staram się tych ram trzymać. Chyba działa, bo już nie pierwsza osoba pisze mi, że moje teksty zawsze zostawiają niedosyt.

9) Wulgarność – o ile nie mam nic do ludzi, którzy przeklinają w realu, to mierzi mnie rzucanie kurwami w tekście. Wulgaryzmy na blogu są ok, tylko gdy padają w bardzo uzasadnionych przypadkach, albo w cytatach. Jednak stosowany nagminnie język przemocy i pogardy naprawdę odrzuca od autora.

10) Oczywiste oczywistości. Niektórzy lubią pisać, wpadając jakby ze skrajności w skrajność – czyli albo stosując tytuły: „Bóbr mnie napadł”, „Papier toaletowy zabił przyjaźń”, „Złamałem kręgosłup o krowi zadek”, albo z innej beczki: „Dziś jest czwartek i pada deszcz”, „Zaczął się weekend, więc odpocznę”, „Właśnie obchodzimy Wielkanoc”. O ile teksty i tytuły rodem z Faktu przynajmniej bawią, to te ostatnie, mdłe zdania oznajmujące, naprawdę nudzą. Tworząc teksty na bloga, zawsze staram się wypośrodkować między kontrowersją a czymś zwyczajnym.

zupi

Bardzo ważny punkt, o którym zapomniałam wcześniej: Zadbaj o opowieść! Nawet historię zwykłego dziecięcego kataru można doskonale sprzedać (patrz np.: „Najobrzydliwszy wpis roku”), czyli przedstawić tak, że również bezdzietny rozwodnik z chęcią taki tekst przeczyta. Wystarczy, że wpleciesz w to jakąś własną historię, zabawne wspomnienie, a dynamikę artykułu podniesiesz, wprowadzając dialog (np. z mężem, sąsiadką, dzieckiem).

Uf, koniec już tych mądrości! Najważniejsze w tym wszystkim jednak jest to, by szczerze kochać pisanie. Z pasji zawsze przecież wyjdzie coś fajnego![/sociallocker]

fot. Pikolina