Taki Lajf!

Poniedziałek. Nic bardziej pięknego

Swoje życie dzielę na dwa okresy. Pierwszy, przed TYM wydarzeniem, i drugi – wszystko to, co działo się potem. Chwila zajrzenia śmierci w oczy zweryfikowała cały mój odbiór świata.  

Ale zacznijmy od nich. Czasem spotkasz ich na swojej drodze. Może masz ich w domu, szkole lub swoim biurze, a może to właśnie pani ze sklepu, do którego codziennie rano wstępujesz. Zawodowi narzekacze (lub bardziej poetycko: malkontenci) są głęboko rozczarowani. Wszystkim. Bo jest akurat to wstrętne lato i im jest gorąco, bo okropną zimą pada biały śnieg; bo czują się zbyt smutno/wesoło/dobrze/źle/jest im za słonecznie/za szaro.

Ja na swoich wpadam w windzie. Kilka pięter w górę biurowca wystarczy, by zdążyli wyrazić cały swój malkontencki żal:

– O niee, zobacz, znów poniedziałek. Kiedy ten weekend minął?
– Ty też dzisiaj tak ledwo ściągnęłaś się z łóżka?
– Dlaczego ta zima jest taka szara?
– Byle wytrzymać te 8 godzin.
– Byle do piątku. Nie wiem, jak przeżyję.

bloggh

Odpowiadam im uprzejmie, choć też z wielkim współczuciem.

Przejdźmy do tamtego wypadku. Pisałam Wam o nim kiedyś w poście Nie zabijaj. Była to typowa na polskich drogach historia… Młody facet wsiadł za kółko po „paru tylko” drinkach, a dwójka innych młodych ludzi akurat spacerowała nadmorskim deptakiem w nieodpowiednim dla siebie miejscu i czasie. Losy całej trójki połączyły się. Samochód, kierowany szumiącym alkoholem wjechał w parę przechodniów. Film w spowolnionym tempie pokazywał wylatujące w powietrze torby, młodą studentkę odrzuconą o kilka metrów dalej, kierowcę uciekającego w popłochu w ciemność.  I nasze dwa na chwilę nieprzytomne ciała leżące na nocnym poboczu drogi.

Cała otoczka wypadku drogowego tak łatwa do wyobrażenia sobie. Możecie ją doczytać TU. Ocknięcie się z zaświatów do życia było jednak najważniejsze.

IMG_8705

Minęło już siedem długich lat. Ale to lata uśmiechów. Czas Żudit pokornej i dziękującej za każdy dzień. Cieszę się z najmniejszych bzdur jak dziecko. Bo nie wiem, co jutro, i CZY jutro będzie.

Na śniadanie i kolację Karlos mimochodem karmi mnie strachem o Ukrainę. Wiadomości śledzi non stop. Ostatni obiad jadłam ze słowem „wojna” i „głód” w tle. Niczego już nie możemy być pewni. Perspektywa pokoju za 10 lat? Nic bardziej niepewnego.

IMG_8555

Czasem więc wychodząc na ulicę pytam samą siebie:

– Serio? Mam dziś nie cieszyć się ze śniegu? Serio jest szaro? Och doprawdy, mamy dziś dopiero poniedziałek?

Nic bardziej pięknego!

fot. Pikolina