nieCodzienność

Odwiedziła mnie w nocy

Ze śmiercią nigdy nie miałam nic wspólnego. O, przepraszam – może tak, choć nieświadomie. Czaiła się gdzieś za rogiem, na przykład wtedy, gdy potrącił nas samochód. Na groby natomiast chodziło się tylko z tej rodzinnej tradycji; znicze zapalało, bo rodzice kazali. 

Szybki spacer po cmentarzu, by na każdym grobie jakiegoś przodka postawić świeczkę i jeszcze szybciej uciec, bo w domu cieplej i mama wczoraj przecież ulubione gołąbki ugotowała. Słowo śmierć za bardzo mi nic nie mówiło, nigdy nie odnosiłam go do kogoś najbliższego, ukochanego. Ot, wiedziałam, że ktoś odchodzi, ktoś inny płacze i po jakimś czasie znów wszystko jest normalnie.

Aż pewnego dnia zabrała ją, moją najdroższą. Z którą od kilkunastu lat rozmawiałam absolutnie o wszystkim, i z którą niemal każdego dnia przez cały okres dojrzewania mogłam wymienić dobre słowo. Najcieplejsza z ciepłych. Zawsze mówiła, że na ludzi nie można gniewać się długo. A kiedy na przykład z wielkim hukiem w jej kuchni przypadkiem zbiłam szklankę, ona, gdy wszyscy zbiegli się sprawdzić, co się stało, mówiła: „Oj, jaka straszna niezdara ze mnie, zbiła mi się ta głupia szklanka”. Żeby przypadkiem nikt nie nakrzyczał na mnie. W lesie zbierała grzyby na skup, by po kilku tygodniach w moim pokoju zrobiło się cieplej – za tamte pieniądze wymieniła w domu wszystkie (!) okna na plastiki.

Kiedy z braćmi absolutnie nie chcieliśmy jeść jakiejś zupy, mówiła, że to akurat przesyłka od zajączka z lasu, w którym, jako kasjerka na zabytkowej carskiej stacyjce, pracowała. Wierzyliśmy, skutkowało. Kiedy miałam marzenie, by raz, „jak dorosła”, pojechać pociągiem, kilkuletniej mnie dała swoją elegancką torebkę, zapakowała w nią kanapki, soczek i zabrała w podróż. Nigdy nie zapomnę moich pierwszych w życiu, mijanych stacyjek kolejowych, ani konduktora, który sprawdzał nasze bilety. Udawałam wtedy elegancką kobietę z torebką. Uśmiechała się, jaka to byłam w tamtej chwili ważna i dorosła.

IMG_2873.CR2

A kiedy dorastałam, zawsze umiała mi powiedzieć, który z moich ówczesnych chłopaków jest dobry lub zły. „Jemu bardzo źle z oczu patrzy” – zauważała i po kilku miesiącach faktycznie, „złe” potwierdzało się. Prosiła też, by zawsze dawać ludziom szansę. Ile ona sama dała ich ludziom, nie zliczę. Raniona i sprowadzana do parteru przez despotycznego męża, odgryzała mu się jeszcze większą miłością. Dziś nie ma już ludzi tak radośnie pokornych. Takich, co to najpierw z uśmiechem całą rodzinę – męża, dzieci i najważniejszych , bo dorastających wnuczków nakarmią, by potem, gdzieś po cichu w kątku samotnie zjeść obiad.

Dziś mówi się, że bez szkół to człowiek jakiś niewykształcony i głupi. A ona, z tą swoją siedemdziesiątką na karku i skończoną (chyba tylko) podstawówką była tak mądra, że niezależnie, w jakim miejscu i sytuacji by ją postawić, wybrnęłaby nie tylko z klasą, ale i kolejnymi zaprzyjaźnionymi ludźmi, którzy zachwycali się jej ciepłem i umiejętnością rozmowy.

IMG_6680

Czy macie czasem takie wrażenie, że gdy czuje się największy w życiu ból straty, słowa wydają się być tylko pustym bla, bla, bla? Ja często. I że ten ból z rodzaju najbardziej palących rozdziera bezlitośnie po cichu, od środka. Na wiele godzin możesz zamknąć się milcząca w łazience, leżąc w wannie w tej wodzie, która dawno już zrobiła się zimna. I skrobać paznokciami po ścianie z zupełną pustką w oczach, bo smutku już nawet żaden płacz nie wyrazi. A łez już zabrakło.

Od kiedy odeszła moja babcia, minęły dwa lata. Od jakiegoś już czasu wydawało mi się, że udało nam się dobrze pożegnać. Należycie ją opłakać, oddać milion dobrych myśli. I kiedy tak cisza zupełna była już pomiędzy nami, ona przyszła, pierwszy raz po latach. I dziś, w moim śnie była strasznie smutna. Przez te jej najcieplejsze piwne oczy sączył się dziwny ból. Stała, zupełnie cicha i płakała. Nad tym, że nie mogła być ze mną na wielu moich zakrętach, że patrzyła tylko, ale już nie uczestniczyła. Mówiła, że wciąż przechodzi ciężką chorobę i stopniowo odchodzi.

Obudziłam się z cholerną tęsknotą. Jakbyśmy się z babcią pożegnały dopiero wczoraj. Nie lubię takich tkliwych nut, tale ten sen znów powalił mnie na kolana. Mówię Wam… jeśli macie jeszcze kogoś takiego, komu żałowaliście ostatnio powiedzieć KOCHAM, zróbcie to :)

Zdjęcia: Pikolina, Ania Mazur

wybrane4